Powered by GetYourGuide



Home relacja Armenia 2014 – relacja z podróży część 1 (Erywań, Zwartnoc, Echmiadzyn, Khor Virap, Dvin, Jezioro Sewan, Sewanawank, Noratus, Gawar)
Armenia 2014 – relacja z podróży część 1 (Erywań, Zwartnoc, Echmiadzyn, Khor Virap, Dvin, Jezioro Sewan, Sewanawank, Noratus, Gawar)

Armenia 2014 – relacja z podróży część 1 (Erywań, Zwartnoc, Echmiadzyn, Khor Virap, Dvin, Jezioro Sewan, Sewanawank, Noratus, Gawar)

Tradycyjnie w czerwcu wybraliśmy się w dłuższą podróż. Tym razem padło na Armenię – zapraszamy do lektury relacji z podróży do Armenii.

Tematy części pierwszej: wstęp, loty, Erywań, Zwartnoc, Echmiadzyn, Khor Virap, Dvin, Jezioro Sewan, Sewanawank, Noratus i Gawar.

W majowych okazjach Miles&More pojawiła się całkiem ciekawa opcja użycia mil na podróż do Armenii. Ponieważ nagromadziło mi się trochę mil i nie miałem większego planu na ich spożytkowanie zdecydowaliśmy się na Erywań. Za loty w dwie strony na trasie Wrocław – Warszawa – Erywań zapłaciliśmy 10 000 mil + 464 PLN dopłaty (bez dolotów krajowych było to bodajże 10 000 mil + 350 PLN dopłaty). Całkiem przyjemna opcja.

Powered by GetYourGuide

Dzień “zero” – poniedziałek/wtorek, 9/10 czerwca 2014

Największą niedogodnością jest poranna – a może jeszcze nocna? :) – pora lądowania w Erywaniu (rozkładowo 3:45, powrót 4:30),ale innej opcji nie było. Odcinek Wrocław-Warszawa pokonujemy eurolotowskim Dashem Q400.

s

Z kolei do Erywania lecimy LOTowskim Embraerem E175. Osobiście bardzo lubię E175, bardzo wygodnie mi się w nim spędza czas lotu. W samolocie jest raptem kilka wolnych miejsc.

2014-06-09 22.24.26

Rozkład naszych lotów:

9.06.2014 Wrocław – Warszawa 17:50 – 18:45
9/10.06.2014 Warszawa – Erywań 22:25 – 03:45
19.06.2014 Erywań – Warszawa 04:30 – 06:20
19.06.2014 Warszawa – Wrocław 07:35 – 08:30

Po ostatnich zmianach, LOT na pokładzie za darmo serwuje tylko wodę + wafelka, za to możemy dokupić herbatę, kawę czy kanapki itp. Tym razem nie korzystamy.

Korzystając z chwili spokoju ucinamy sobie krótką drzemkę. W samym Erywaniu lądujemy późną nocą/wczesnym rankiem witani przez chmarę taksówkarzy.

Na początek wymieniamy 50 EUR na lokalną walutę – AMD (dram). Kurs w czerwcu 2014 wynosił 1 EUR = 556-560 AMD, w przeliczeniu na złotówki 1 PLN = 135 AMD, co z kolegi daje 100 AMD = 0.75/0.8 PLN.

Udajemy się też do punktu informacji, w którym otrzymujemy mapy Armenii i Erywania.

Na lotnisku odbieramy też samochód. Początkowo nie planowaliśmy tego i zamierzaliśmy poruszać się po kraju marszrutkami i taksówkami, ale zmieniliśmy zdanie. Duży wpływ na to miały relacje z Armenii znalezione na kasai.eu i tasteaway.pl – dziękujemy za przekonanie nas :)

Auto rezerwujemy oczywiście przez nasz serwis TanieAuta.be – za 10 dni wynajmu płacimy 1100 PLN, czyli 110 PLN/dzień. Naszą wypożyczalnią jest Sixt. Teraz już wiemy, iż był to genialny pomysł. Bez auta nie dosyć, iż zapłacilibyśmy o wiele więcej za marszrutki i taksówki, to jeszcze byśmy zobaczyli o wiele mniej!
Na miejscu okazało się, że zamiast auta klasy Chevrolet Aveo, dostaliśmy za free upgrade i naszym autem będzie Renault Logan (z nieco wyższym zawieszeniem niż Aveo, co nam się nie raz przydało!).

P1290243

Jedziemy do hotelu – dzięki kodom rabatowym AirBnb najkorzystniej przestawiał się Yerevan Hostel mieszczący się na ulicy Tpagrichner, raptem kilka minut spaceru od Republic Square. Pomimo, iż przybywamy tam około 7 rano nie ma problemów z wcześniejszym zameldowaniem się co ratuje nam 4 litery = możemy odespać poprzednią noc.

Pierwszy dzień – wtorek 10 czerwca 2014

Odświeżeni, wyspani ruszyliśmy w poszukiwaniu jedzenia. Obeszliśmy całe miasto, które ma dużo zielonych skwerków, gdzie można wypić dobrą armeńską kawę i poobserwować ludzi.

P1280861

P1280873

P1280875

P1280877

P1280880

Po drodze kupujemy lokalną kartę SIM – z sieci Viva Cell MTS. Za samą kartę płacimy 500 AMD (4 PLN), przy czym na koncie mamy 400 AMD do wykorzystania. Rozmowy są tutaj jakieś śmiesznie tanie. My dodatkowo bierzemy pakiet internetowy za 100 AMD dziennie. Pakiet nie ma limitów MB, a jest tylko limit prędkości – bodajże 512 kbit/s. Nam w zupełności wystarczy!

Samo miasto nie zachwyciło nas architekturą, oprócz Kaskad, na które się wspięliśmy – na samą górę :)

P1280882

P1280886

P1280888

P1280896

P1280905

P1280917

P1280918

P1280920

P1280923

P1280930

Fragmentem Kaskad jest Centrum Sztuki Cefesjiana mieszczące się dosłownie w Kaskadach w miejscu gdzie są schody ruchome.

P1280937

P1280938

P1280940

P1280941

s

Posiada one swoją część również na świeżym powietrzu z zadbanymi ogrodami. (wstęp wolny; g.10-17 http://www.cmf.am/Visit-CCA).

P1280954

P1280958

P1280961

Podczas spaceru kupiliśmy w budce armeńską przekąskę – bułki z serem i mięsem smażone na głębokim tłuszczu.

Pogoda jak i temperatura dopisują…

P1280973

P1280991

Idąc i oglądając miasto doszliśmy do Błękitnego meczetu z 1765r., gdzie znajduje się małe muzeum przedstawiające porcelanę, obrazy oraz wystawę dotyczącą historii meczetu (wstęp wolny, g.10-13, 15-18).

P1290006

P1290019

Naprzeciwko zobaczyliśmy ciekawy budynek w którym znajduje się duże coś a’la centrum handlowe (targowisko?) i kawiarnia z balkonem.

P1290025

Niedaleko mieści się “Stefciowy raj”, czyli sklep z włóczkami i pasmanterią, gdzie wszystko kusiło Stefcię, zwłaszcza, iż ceny były o wiele niższe niż w Polsce. (O tym w relacji Stefci)

W końcu udało nam się też znaleźć ciekawą restaurację. Nie ma ona “naszej” nazwy, jest tylko nazwa napisana po ormiańskiu. Wchodzimy!

P1290042

W środku okazało się klimatycznie i folkowo. Jedzenie było dobre, a obsługa miła.

P1290028

P1290029

Spróbowaliśmy Zupę z aveluk (aveluk to szczawik) i soczewicą; Msho tolma ( gołąbki zawijane w liść winogrona); Lamb cheese – ser owczy; tava qufta – zapiekana cielęcina (przepyszne!). Do tego piwo Kilikia.

P1290030

P1290031

P1290033

P1290037

Jeśli ktoś jest zainteresowany – Google Maps jako jej adres podaje “3 Mesrop Mashtots Ave. Erywań”. Lokalizację możecie też zobaczyć na mapie: KLIK

Wieczorem poznaliśmy w hostelu turystów z Chin, Japoni, Rosji, Francji, Maroka… Słowem – przekrój ludzi z całego świata :)

W tym dniu nauczyliśmy się słowa “cześć” – barew i próbowaliśmy nauczyć się słowa “dziękuję” co wcale nie jest – na początku – takie proste. Fonetycznie brzmi to mniej więcej tak: szaraganatiu. Na początku wychodzi nam szara…coś_tam_coś_tam :)

W zastępstwie można też używać merci, ale my nie chcemy, bo nie jesteśmy w Francji :) Ogólnie – jak dla nas – język ormiański jest skomplikowany w mowie, a tym bardziej w piśmie.

Dzień drugi – środa, 11 czerwca 2014

W ruch idzie auto. Odwiedziliśmy katedrę Zwartnoc (Zvartnots)(VII w.). Wstęp kosztuje 1000 dram, godziny otwarcia 10-19)

Z katedry pozostały ruiny, ale mają dużą wartość architektoniczną. Na miejscu znajdziemy tablice z opisanymi szczegółowo planem katedry

P1290071

P1290104

P1290124

P1290147

P1290155

P1290184

Mieści się tutaj też i małe Muzeum. Najciekawszym eksponatem jest rekonstrukcja katedry przecięta na pół, dzięki czemu możemy też zobaczyć jak wyglądała ona w środku.

P1290163



P1290159

W Eczmiadzynie (ang. Etchmiadzin) (301-303 a.d) zwiedziliśmy Katedrę będącą najstarszą chrześcijańską świątynią. W koło katedry wybudowano klasztor. W trzech pomieszczeniach klasztornych i na tyle kościoła mieści się muzeum. Niestety większość była zamknięta, więc zrezygnowaliśmy ze zwiedzania. Ciekawostka – tu przebywał twórca alfabetu ormiańskiego Mesrop Masztom.

P1290246

P1290248

P1290259

P1290270

Kilka innych fotek:

P1290282

P1290284

P1290317

Gdy wyszliśmy na ulicę w kierunku kościoła zobaczyliśmy ciekawy budynek, a raczej rezydencję. Człowiek nigdy nie wie co ciekawego może zobaczyć – nie tylko budynki, rynny…

P1290321

P1290327

Doszliśmy do Kościoła Świętej Gayane (ang. Saint Gayane Church, 630 n.e.), który w 2000 roku został wpisany na listę zabytków UNESCO.

P1290339

Byliśmy świadkami chrztu (co ciekawe – ludzie nie są na nim odświętnie ubrani). Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nie można w kościele kłaść sobie nogi na nogę…

P1290381

P1290381

Czas na przekąskę, wybieramy ziemniaki z zapiekanym serem oraz kebab z kefiro-jogurtem – pycha! I w drogę.

P1290392

W trakcie przejazdu do następnego celu podróży spotykamy uprzejmego Ormianina. Zaprasza on nas na kawę do swojej restauracji. Wypiliśmy dobrą kawę i chwile porozmawialiśmy o tym co musimy zobaczyć w Armenii. Ormianie są bardzo kontaktowi, mili, tak jak w Gruzji. Bardzo ich polubiliśmy!

P1290407

Nasz kolejny cel to Khor Virap – XVII w. monaster na wzgórzu.

P1290408

P1290411

Skromny, bez wielkich ozdób, nie ma tu co człowieka rozpraszać, choć chaczkary są dla nas dziełem sztuki i przykuwają moją uwagę. To miejsce jest celem dla pielgrzymek i wszystkich wycieczek.

P1290469

Monaster ten mieści się blisko granicy tureckiej i jest idealnym miejscem na podziwianie świętej góry Ararat (5137m n.p.m. wg przewodnika, a na mapie podają 5165 m n.p.m), która teraz obecnie leży na terytorium Turcji.

2014-06-11 16.49.30

2014-06-11 16.42.24

Dodatkowe znaczenie tego miejsca nadała legenda. To tu był więziony i torturowany św. Grzegorz Oświeciciel przez króla Tirydatesa. Po 13 latach niewoli św. Grzegorz wyleczył króla, został wypuszczony na wolność i przekonał króla do przyjęcia wiary chrześcijańskiej (301 r). Miejsce przetrzymywania św. Grzegorza nie jest oznakowane, ale wystarczy rozglądnąć się po kaplicy i znajdziemy schody prowadzące w dół. Po środku całego zabudowania mieści się również kościół Matki Bożej z XVII w.

Ostatnim celem był Dwin (ang. Dvin) – raj dla archeologów. Jest to pozostałość po starożytnym mieście, gdzie znaleziono m.in. cenne wyroby ceramiczne, krzyże. Teraz to miejsce wygląda jak łąka z kamieniami, choć zdajemy sobie sprawę, że archeolodzy właśnie pracują na takich łąkach i szukają szczęścia, aby znaleźć skarby poprzednich epok.

P1290509

Kolację zjedliśmy gdzieś na przedmieściach Erywania w przydrożnym barze. Wybraliśmy dla siebie chaczapuri z serem, kebaby i tan (kefir). Mniammniam…

P1290515

P1290516

Dzień trzeci – czwartek, 12 czerwca 2014

Dzisiaj już jest mniej słońca niż przez dwa pierwsze dni. Jest tego jeden plus – w końcu z nieba nie leje się żar :) Jedziemy nad jezioro Sewan.

P1290545

Sewanawank (ang. Sevanavank) to monaster nad jeziorem Sewan do którego kiedyś nie mogły wchodzić kobiety. Senawank składa się z dwóch kościołów. Teraz kobiety już mogą tak wchodzić :)

2014-06-12 11.41.03

Pogoda nie była super, chmury zasłaniały słońce i trochę psuły widoki, ale nie było tragedii..

P1290553

P1290573

P1290628

Woda w jeziorze była zimna, ale można było spokojnie wymoczyć nogi. Nie ma jednak porównania do zimnej wody z wodospadów na Islandii czy styczniowego morza w Rydze.

2014-06-12 12.37.15

P1290623

Na miejscu poznaliśmy Polki: Anię i Elę, które nad jezioro przyjechały z wynajętym taksówkarzem. Mimo, iż miały z nim jechać do innych miast w okolicy jeziora, to rezygnowały z jego usług i dołączyły do naszej podróży. Pozdrawiamy!

2014-06-12 11.53.30

Miasto Sewan – unikajcie, nie warto wjeżdżać – zamiast drogi mamy klepisko, a jeśli już trafimy na asfalt to i tak jest w podobnym stanie jak reszta tamtejszych dróg. Nic przyjemnego, zwłaszcza dla auta.

2014-06-12 14.06.45

Nasz kolejny cel to cmentarz w Noratus. Znajduje się tutaj najbogatsza kolekcja chaczkarów (najstarsze pochodzą z VII w.) oraz grobowce przedstawiające uroczystość zaślubin. Na terenie cmentarza znajdziemy tabliczki z pełnym opis cmentarza, jego historię oraz znaczenie, symbolikę zdobień na chaczkarach.

2014-06-12 14.40.03

2014-06-12 14.43.17

P1290706

P1290712

P1290720

P1290751

Na cmentarzu spotkamy “lokalne babcie”, które siedząc na nagrobku dziergają i robią skarpetki, a wnuki próbują je sprzedać turystom, oczywiście po zawyżonych cenach.

W samym mieście (wiosce?) znajdujemy nieczynną już stację benzynową :)

P1290777

Tuż obok leży Gawarr (ang. Gavar) – małe miasteczko, w którym odwiedziliśmy “rynek”. Oglądamy znajdujący się tutaj kościół.

P1290792

P1290789

W centrum miasta czuć (po)radziecki klimat.

P1290786

2014-06-12 16.01.46

Znajdujemy mały pub z kebabami, zamawiamy jedzenie, otrzymujemy nie bardzo to co zamówiliśmy, ale było przyjemnie i wesoło.

P1290794

P1290795

P1290796

Całą nasza czwórka została ulokowana w osobnej sali, a Stefcia została namówiona na symboliczną setunię i uratowała honor polskiej reprezentacji (jako kierowca byłem poszkodowany w kwestii spożywania %%)

W drodze powrotnej zjadamy kebaba z raków…

P1290807




Powered by GetYourGuide


mleko

Komentarz(17)

  1. Fajna relacja, byłem na tripie Gruzja-Armenia w 2010 roku. Nie wiem czemu, ale Armenia jest raczej omijana i wszyscy walą na Gruzję. A warto skoczyć do kraju ościennego.

    Mała uwaga – stosujecie nazwy polskie ale i anglojęzyczne. Warto ujednolicić tekst, stosując jedno nazewnictwo.

    1. Faktycznie jakoś dziwnie wyszło z tymi nazwami – poprawiłem już chyba wszystko.

      Co do samej Armenii – główny powód pomijania? Brak połączeń tanimi liniami z Polski lub krajów z nami sąsiadującymi. Do Gruzji dolecisz za – powiedzmy – od 108 PLN w dwie strony, a loty do Erywania to już koszt od 700 PLN w dwie strony (ostatnio była taka cena w Szalonej Środzie).

      1. Ja z kolei zrobiłem trip Azerbejdżan – Gruzja – Armenia – Turcja w 2011. I muszę powiedzieć, że Armenia podobała mi się najmmniej ze wszystkich tych krajów m.in. ze względu na ludzi (generalizuję, spotkałem też fantastycznych Ormian) – duża część chciała turystę na każdym kroku oszukać – łącznie z babeczkami pobierającymi opłaty za wstępy do kościołów. Przy gościnności Azerów, która powalała na kolana – np. wy jesteście turystami – nie musicie płacić za autobus (komunikacja miejsca w Baku), ludzie kupujący obiad podczas postojów mimo stanowczego wzbraniania się, że kupimy sobie sami, Armenia wypadła bardzo blado. Jesli dobrze kojarze spalismy na kwaterze bardzo blisko Waszego hostelu :)

        Nie wiem czy przejazdy marszrutkami wyszłyby Wam drozej (nie wiem gdzie dalej pojechaliście – zobaczymy w kolejnych odcinkach) – były bardzo tanie i dużo atrakcji jest jakoś tam dostępnych marszrutkami – chociaż do Khor Virap musielismy dojsc ze 2 km od drogi w kazda strone w 40stopniowym upale :) Wiekszy wydatek na komunikacje to shared taxi do Goris z Erywania oraz taxi do klasztru Tatev. No i jezdzac marszrutkami w duzo wiekszym stopniu mozna poznac kraj – tak uwazam. Ja wynajmuje auto tylko wtedy jak transportem publicznym sie nie da :) Auto daje wieksza niezaleznosc – przy czym fajniej jednak jest czasem byc zaleznym – to tez urok wyjazdow :D

        Do kosztu wynajmu trzeba tez dodac paliwo – co tez złożyło się na jakąs tam kwotę zwłaszcza jeśli dojechaliście też do Karabachu. No wlasnie, ile wyszlo Wam za paliwo :)?

        Podsumowując, ja zachecam do podrozowania po Armenii marszrutkami :) Taxi po Erywaniu po okolicach centrum kosztowało z tego co pamietam pamiętam w granicach 300-500 dramów (czyli mniej niz 4 zl).

        W kazdym badz razie fajna relacja, fajnie sobie to wszystko odswiezyć zwłaszcza widok Araratu z Kaskad :) Czekam na wiecej i pozdrawiam – Wasza relacja przydala mi sie do ulozenia pomyslu na odwiedzenie Pekinu :)

        1. Odczucia mam nawet i podobne… Gruzja nam się bardziej podobała.

          Co do samochodu – zrobiliśmy razem 1539 km, na paliwo (95 litrów, 6.17 l/100km) poszło 44 500 AMD, czyli powiedzmy, że jakieś 350 PLN. Do podziału na 2 osoby, a przez kilka nawet na 4 osoby.

        2. Jestem świeżo po 2-tygodniowej Armenii i Karabachu bez samochodu, prawie bez taxi i prawie bez marszrutek :) Autostop rządzi! (poza paroma rzadziej uczęszczanymi szlakami).
          Odczucia trochę inne – przede wszystkim bardzo, bardzo gościnni ludzie. To nic, że na prowincji biedni strasznie, ale zawsze znajdzie się ktoś kto przygarnie, czy ugości.
          Noclegi stosunkowo drogie.
          Jedzenie podobno jednak lepsze w Gruzji :)
          Większość autorów przewodników nie była dalej na południe niż w Tatev.
          Żadne źródła pisane i fora nie dają prawdziwego obrazu Nogorno Karabachu, który jest mega przyjazny turystom, posiada piesze szlaki turystyczne i da się zwiedzać wzdłuż i wszerz poza wschodnim terenem przygranicznym z Azerbejdżanem. Praktycznie granicę z Armenią można przekraczać w każdym miejscu.

          Maciek

        3. piekna relacja, ja teraz wybieram sie do Azerbajdzanu, Gruzji i Armenii. Mam tylko 20 dni , czyli bedzie to podroz w pigulce. Natomiast poszukuje osoby lub osob , ktore wybralyby sie ze mna samochodem przez Turcje do Iranu. Termin dowolny.

      2. 700 zł, ale za to z pełnym bagażem. Realnie patrząc do Kutaisi z pełnym bagażem (np. w góry trzeba zabrać parę rzeczy) w terminach odpowiednich koszty należy szacować na 500-800zł + dojazd do i z Armenii. Wygodniejszą alternatywą jest jednak bezpośredni LOT albo trochę tańsze linie ukraińskie z przesiadką w Kijowie

  2. Wybieram się z rodziną (4-osoby)do Gruzji i Armenii w drugiej połowie sierpnia 2014r. Czy do prowadzenia samochodu w Armenii trzeba wyrobić międzynarodowe prawo jazdy? Czy nie było problemów z policją i z innymi użytkownikami dróg w Armenii? Czy zakup karty do telefonu z Internetem wystarczy do korzystania z nawigacji znajdującej się w smartphonie? Dziękuję za świeże informacje z podróży. My do Gruzji lecimy czarterem do Batumi (były tanie bilety w Rainbowtours), a stamtąd pociągiem do Erywania.

  3. Haha… oklaski za “szaraganatiu”… :) Nie wiem czemu, ale akurat to słowo jakoś szybko weszło mi w krew… tak naprawdę brzmi ono w wymowie: “sznorakalutjun” :) ale spokojnie można mówić “mersi”, zresztą młodzież częściej stosuje właśnie tę formę.

    Bazar na przeciwko meczetu to “Pak Shuka” i istotnie był tam bazar, coś w stylu Hali Targowej – mleko jako Wrocławianin będzie wiedział o co chodzi…. bardzo niedawno zrobiono z tego supermarket niestety :(

    Mesrop Masztoc najprawdopodobniej wymyślił również alfabet gruziński. Każdy Ormianin to przyzna i każdy Gruzin temu zaprzeczy :)

    Byłem w Armenii w maju tego roku i z Warszawy przyleciałem tym samym rejsem co Aram MP3, który kilka dni wcześniej reprezentował Armenię na Eurowizji :)

  4. Fajna trasa ale okazuje się, że za wynajęty samochód zapłaciliście dużo. Ja będąc w tym roku w Armenii objechałem tyle samo co wy a korzystałem z usług miejscowego biura Hayur mającego swoją siedzibę koło placu Puszkina. Koszt całodniowej wycieczki to ok 55- 80 zł.

  5. Świetne zdjęcia i wspaniała pamiątka ;). Następnym razem chętnie odwiedzę Armenię, na razie byłam w gruzińskim Tbilisi. A poza tym zachwyciłam się smakiem win ! i na pewno jeszcze tam wrócę, choćby dla tego smaku.

  6. Witam serdecznie!
    Poszukuję informacji o Mszach Świętych w Armenii (rzymskokatolickich lub tej części Kościoła Ormiańskiego, która jest w jedności z papiestwem).
    Wiem, że np. w Erywaniu odprawiana jest Msza Święta w klasztorze Sióstr Misjonarek Miłości, ale nie mogę nigdzie znaleźć adresu.
    Jeśli ktoś z Was ma jakieś informacje na ten temat, będę bardzo wdzięczny.
    pozdrawiam
    Marek

Opublikuj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *