Home relacja Islandia 2012 relacja z podróży część 5 (Golden Circle i Dzień Niepodległości w Islandii + okolice Reykjaviku + Blue Lagoon)
Islandia 2012 relacja z podróży część 5 (Golden Circle i Dzień Niepodległości w Islandii + okolice Reykjaviku + Blue Lagoon)

Islandia 2012 relacja z podróży część 5 (Golden Circle i Dzień Niepodległości w Islandii + okolice Reykjaviku + Blue Lagoon)

Ósmy dzień w kraju maskonurów to turystyczny standard, czyli Golden Circle. My nasz dzisiejszy dzień nazywamy jednak Golden Circle+, a to za sprawą faktu, iż także dzisiaj Islandia obchodzi Dzień Niepodległości.

Ostatni dzień na Islandii to okolice Reykjaviku oraz “wizyta” w Blue Lagoon…

Z samego ranka udaliśmy się w trasę. Pierwszy stop to Kerid, czyli po wulkaniczne jeziorko. Jest ono mniejsze niż to, które widzieliśmy w wulkanie Tekla. Jest też o wiele bardziej mniej błękitną. Taka uboższa wersja tamtego jeziorka.

Tuż za Kerid można znaleźć przepiękną skałę w kolorach czerwieni:

Po kolejnych kilometrach dotarliśmy do pierwszej “części” Golden Circle, czyli gejzeru Geysir i jego kolegów. Od jego nazwy wzięła się nazwa “gejzer”, mamy więc gejzer Geysir, gejzer Strokkur, gejzer mini geysir i wiele innych.

Staruszek Geysir już praktycznie nie daje rady wybuchać i tryskać, ale jego obowiązki przejął młodszy Strokkir.
Tryska on radośnie średnio co 10 minut, ale zdarza mu się i wybuchnąć dwa razy na minutę!

Za to ich inni koledzy potrafią tylko bulgotać, ledwo co dymić dymkiem i śmierdzieć zepsutymi jajkami :)

Wdrapaliśmy się także na okoliczną niewysoką górkę:

“Owieczka” w okolicznym sklepie z pamiątkami:

Następny cel podróży to wodospad Gullfoss. Niestety nie robi on takiego wrażenia jak Dettifoss, a to, że jest bardziej znany i częściej odwiedzamy wynika z jego bliskości od Reykjaviku.
Jest także od niego mniejszy – ma 32 metry (dwa spady: 11m + 21m), wobec 45 metrów Dettifossu. W wypadku Gullfossu jest też mniejszy klimat – można podjechać prawie pod sam kanion z wodospadem…

Ostatnia część Golden Circle to Park Narodowy Pingvellir. Odwiedzamy miejsce gdzie jeszcze przed 1000 rokiem gromadzili się ludzie, którzy władali Islandią.
Miejsce gdzie raz do roku stanowiono prawo, rozstrzygano spory itd…

Na obrady Althingu przybywały tłumy rolników z rodzinami, kupców, rzemieślników, wędrowców. Było to najważniejsze wydarzenie społeczne na wyspie w ciągu roku.

Obecnie znajdziemy tam m.in. najstarszy kościół, przy okazji trafiamy też na koniec “imprezki” z okazji Dnia Niepodległości i robimy sobie zdjęcia z Paniami ubranymi w tradycyjne stroje islandzkie:

Po powrocie do Reykjaviku trafiamy na uroczystości związane z Dniem Niepodległości. Na ulicach grasują (jak na Islandię) MEGA tłumy ludzi – do stolicy zjechał chyba cały kraj :)

Jedna z “zabaw” to wejście na skrzynki od piwa.

Oczywiście wszędzie znajdziemy budki z hot-dogami, hamburgerami, watą cukrową i innymi “zdrowymi” rzeczami.
Na jednym z placyków zgromadzili się ludzie tańczący w rytm muzyki country i nie tylko – dało radę słyszeć także coś w stylu polskiego disco-polo :)



Na koniec dnia w ramach kolacji zaliczyliśmy (typowe) danie islandzkie: hot-dogi z parówką i boczkiem :)

AKTUALIZACJA 2012.06.18, 21:00
Ostatni dzień na Islandii…

Dzisiaj był nasz ostatni dzień na Islandii :(

Weszliśmy na platformę widokową Perlan i odwiedziliśmy tamtejsze Muzeum Sag Islandzkich (Saga Museum, wstęp 1800 ISK).
Na koniec zrobiliśmy “west circle”, czyli trasę Reykjavik-Keflavik-Hafnir-Grindavik-Blue Lagoon-Reykjavik.
Przy okazji stwierdzamy, że Blue Lagoon to największa turystyczna ŚCIEMA na Islandii.

Perlan to położony tuż obok lotniska budynek z przeszkloną kopułą na dachu. Można tam skorzystać z platformy widokowej i podziwiać Reykjavik z góry.

W tym samym budynku znajdziemy także Muzeum Sag Islandzkich, w którym przedstawiono 17 różnych i najważniejszych sag. Muzeum wyróżnia się dwoma rzeczami: drogim wstępem (1800 ISK) oraz tym, iż każda z postaci w muzeum jest bardzo dokładnie i realistycznie wykonana.
Każdy figura była “odlewana” z żywej osoby, a następnie sumiennie i dokładnie charakteryzowana. Nawet ryby:)

Naszym kolejnym celem było Muzeum Wikingów (Viking Museum) koło Keflaviku, ale po dotarciu na miejsce okazało się, iż muzeum jest niewarte swojej ceny.
Składa się ono z jednego budynku, w którym mamy dwie sale – jedną malutką z wystawami i drugą, większą z wielką łodzią wikingów (reprodukcja).
Całość kosztuje 1000 ISK, o Wikingach już coś wiemy z innych muzeów, więc z tego nie korzystamy :)

Jedziemy za to na południe półwyspu – chcemy go objechać dookoła. Krajobraz po obu stronach drogi jest podobny jak na trasie Keflavik – Reykjavik.
Czyli po prostu zastygnięta lawa, dookoła której jest zastygnięta lawa, a dodatkowo całość jest otoczona zastygniętą lawą ;)

Po drodze dojeżdża się na granicę między kontynentami, a ściśle jest to miejsce styku dwóch płyt tektonicznych – amerykańskiej i euroazjatyckiej.
W naszym czasach obydwie oddalają się od siebie z zawrotną prędkością 1 cm na rok :)

Po drodze można odwiedzić gorące źródła i elektrownie z nich korzystające. Niektóre z otworów dymią tak, że nic nie widać :)
Oczywiście zapach zgniłych jaj otrzymujemy gratis. Liczymy, że mają lecznicze właściwości:)

Docieramy w okolice południowego czubka i odwiedzamy tamtejszą latarnię położoną na małej górce, z której można podziwiać okolicę.

Tuż obok można przejść się na okoliczne klify i podziwiać ptaki. Wspinamy się na klif i robimy sobie dłuższy odpoczynek w formie leżenia na trawie w słońcu :)

Ostatni przystanek przed stolicą to Blue Lagoon, ponoć największa atrakcja turystyczna Islandii.
Co ciekawe można za darmo podejść do samego basenu (tak – basenu!), oczywiści za kąpiel trzeba już płacić i to nie mało – obecnie sam wstęp kosztuje aż 35 EUR!

Potwierdzają się też słowa osób spotkanych w hostelu. Całe kąpielisko jest tworem sztucznym, dno basenu jest wyłożone tworzywem w odpowiednim kolorze.
Dodatkowo wydaje się, iż woda nie ma swojej oryginalnej temperatury i jest podgrzewana. Obok kąpieliska woda jest zimna. Jedyne co jest tam naturalne to chyba tylko woda (mająca ponoć jakieś tam specjalne właściwości) i skały :) Do tego basen nie wydaje się tak duży jak na zdjęciach.
Z tej racji przyznajemy Blue Lagoon miano NAJWIĘKSZEJ TURYSTYCZNEJ ŚCIEMY NA ISLANDII

Wracamy do Reykjaviku. Wysyłamy kartki (tak wiemy, mieliśmy je wysłać już kilka dni temu) i odwiedzamy bibliotekę główną. Można w niej znaleźć prawie 4 półki literatury w języku polskim. (m.in. Sapkowskiego, Pilcha, Tokarczuk i Wołoszańskiego)

Na koniec odwiedzamy stację benzynową Olis, gdzie za free myjemy auto oraz bierzemy nasz główny dopalacz w ciągu ostatnich dni – kawę :)

Jutro rano czeka nas pobudka, do 7.00 rano musimy oddać auto do wypożyczalni przy lotnisku. Następnie czeka na nas easyJetem do Londynu Luton. Do Wrocławia wracamy 20 czerwca Wizz Airem. To będzie koniec naszej podróży.

í lok !






mleko

Komentarz(17)

  1. Czytam Twoje relacje i czekam na kolejne. Fajnie, ze podajecie ceny, dzięki tej relacji stwierdziłam, ze chcę do Islandii, w następnym roku. Czy są tam po drodze jakieś atrakcje dla dzieciaków, typu park wodny, bo nie wiem czy córka 7 lat dałaby radę (oczywiście tempo i ilość atrakcji byłaby mniejsza). Pozdrawiam.

  2. Iceland my love …. :)
    2 lata temu bylismy bez dzieci, traktując to niejako rekonesans na poczet przyszlych planów.
    7 lat to wiek pomiędzy zapatrzeniem na piaskownice a pierwszymi ambicjami poznania świata.
    pomimo nieco kłopotliwego klimatu nawet w lato mysle ze warto wybrac sie z dzieciakami. Wszystko jest kwestia kompromisu pomiedzy ambicjami rodziców oraz dziecka. Proponuję punkty minimum:
    blue lagoon
    1 wodospad np gullfoss — generalnie wodospady w takiej skali jakie są na islandi zrobią wrażenie nawet na niemowlakach :)
    1 średnio ambitna wycieczka na któryś z lodowców
    1 dzieńw reykiaviku

Odpowiedz na komentarz Mati Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *