Home relacja Wietnam 2012 – relacja z podróży część 1 (minął już drugi dzień w Sajgonie)
Wietnam 2012 – relacja z podróży część 1 (minął już drugi dzień w Sajgonie)

Wietnam 2012 – relacja z podróży część 1 (minął już drugi dzień w Sajgonie)

Czas na trochę wakacji – zapraszam na relację z Wietnamu.
Będziemy tam 3 tygodnie i przez ten czas postaramy się prowadzić relacje (w miarę na bieżąco).
Część pierwsza to wstęp i dolot do Ho Chi Minh City (Sajgonu) + samo miasto.

Aktualizacja: 2012.04.07 – pierwszy cały dzień w Sajognie

W dniu 23 listopada 2011 w Szalonej Środzie LOTu pojawiło się Hanoi. Oczywiście skorzystaliśmy z okazji (i za małą namową Osieka) kupiliśmy bilety z Wrocławia do Hanoi na termin 8-21 kwietnia 2012, czyli z wylotem w poniedziałek wielkanocny.
Cena rewelacyjna: 1419,12 PLN za osobę.

Jak się potem okazało LOT skasował połączenie z Warszawy do Hanoi. Niestety mieliśmy już zarezerwowane loty wewnątrz Wietnamu, a także zabukowane część hoteli. Przez to nie zgadzaliśmy się na początkowe propozycje przebukowania lotów, jaki oferował LOT.

Wystarczyło wziąć ich na “przetrzymanie” i 1 marca na lotnisku we Wrocławiu udało nam się przebukować loty na trasę Wrocław- Frankfurt-Sajgon (Ho Chi Minh City), Hanoi-Frankfurt-Wrocław.

Wyglądało to tak:
05.04.2012 Wrocław – Frankfurt 14:40 – 16:05 (Lufthansa)
05-06.04.2012 Frankfurt – Ho Chi Minh City 22:15 – 16:50 (Lufthansa, ze stopem w Bangkoku)
26-27.04.2012 Hanoi – Frankfurt 22:55 – 06:00 (Vietnam Airlines)
27.04.2012 Frankfurt – Wrocław 10:50 – 12:40 (LOT)

W następnych dniach dokończyliśmy rezerwację hoteli, przebukowaliśmy termin loty z Sajgonu do Da Nangu.

Nasze loty w Wietnamie prezentują się następująco:
11.04.0212 Ho Chi Minh City – Da Nang 18:10 – 19:25 (JetStar)
20.04.2012 Da Nang – Hanoi 06:00 – 07:10 (Vietnam Airlines)

Zadowoleni z niecierpliwością czekaliśmy na dzień lotu.
Dwa dni przed odlotem “odstawiliśmy” Cherry (naszego psa) rodzicom (dziękujemy za opiekę!) i wróciliśmy do Wrocławia.
Następnego dnia w końcu jedziemy na lotnisko.
Po przejściu odprawy, podczas pobytu w saloniku na wrocławskim lotnisku okazało się, iż nasz lot do Frankfurtu jest… odwołany.

Ładne kwiatki:) Robi się niestandardowa wyprawa :)
Na szczęście 2 godziny i 15 minut później do Frankfurtu leciał samolot LOTu. Wróciliśmy “przed” security i przebukowaliśmy bilety na rejs LOTu, a w punkcie odprawy otrzymaliśmy od Lufthansy voucher o wartości 40 PLN do wykorzystania na jedzenie i napoje bezalkoholowe na lotnisku.
Kupony wykorzystaliśmy na zjedzenie obiadu: ja  wybrałem sobie zestaw ze schabowym (a co!) z pieczonymi ziemniakami, a Stefcia zestaw z łososiem. Do tego Sprite.

Po obiedzie przyszła pora na powrót do saloniku, gdzie przeczekaliśmy, aż do momentu boardingu na rejs do Frankfurtu.
Dokładnie o 18.48 wylądowaliśmy na niemieckim lotnisku, aby 6 minut później zatrzymać się pod terminalem.
Zamiast samolotu Canadair RJ 700 Lufthansy przyszło nam lecieć ATR72 Eurolotu.

Obecnie czekamy na samolot do Ho Chi Minh City (Sajgonu), po drodze zaliczamy stop techniczny w Bangkoku. Planowy wylot to 22:15, a planowy przylot na miejsce to 16:50 czasu lokalnego w dniu 6 kwietnia 2012. W Polsce będzie wtedy 11:50. Lot mamy odbyć samolotem Lufthansy – Boeingem 747-700.

Ciąg dalszy w piątek wieczorem.

2012.04.06, 23:59 Lot do Sajgonu, przylot i pierwszy wieczór w Ho Chi Minh City

“Economy Class is fully loaded” – taki komunikat usłyszeliśmy tuż przed boardingiem na nasz lot do Sajgonu. Każdy z pasażerów mógł wnieść na pokład przepisową jedną sztukę bagażu podręcznego (max 8 kg), a wszelkie naddatki należało nadać jako bagaż rejestrowany – to nie Ryanair i Lufthansa oferowała ten bagaż za darmo.

Chwilę później siedzieliśmy na pokładzie Boeinga 747-400 o rejestracji D-ABTB, każdy z nas otrzymał standardowy zestaw: słuchawki, koc i poduszkę:

Po ustawieniu się w kolejce do startu, jako bodajże 10 samolot wystartowaliśmy z lotniska we Frankfurcie.

Niedługo po starcie rozpoczął się serwis pokładowy: na początek oprócz napojów otrzymaliśmy obiad – do wyboru mieliśmy spaghetti z kawałkami kurczaka albo wołowiny. Do tego bułka, serek Cammenbert, dressing do sałatki, sama sałatka i kawałek ciastka. Wszystko było pyszne i szybko zniknęło z tacki :)

Najedzony człowiek może iść spać :) Udało mi się w miarę szybko usnać. Obudziłem się akurat na śniadanie – tym razem dostało nam się bułka, dżemik, jogurt oraz dziwna mieszanka ziemniaczków, jajecznicy i mięsa. Smakowało to średnio.

Niedługo potem dolecieliśmy do Bangkoku, gdzie mieliśmy mieć ok 1,5 godziny na transfer. Sam terminal BKK jest bardzo ładny (także z zewnątrz) jak i wewnątrz.

Wychodząc z samoloty dostajemy karteczkę “Lufthansa transfer” i z nią poruszamy się po terminalu. Wystarczy nią pomachać i każdy wskazuje właściwy kierunek :)

Lotnisko oferuje nam 30 min darmowego internetu (poprzez sieć wifi) – dane do zalogowania można pobrać w punkcie informacji.

Punktualnie o 15.15 wylecieliśmy w kierunku Ho Chi Minh City.
Nasz samolot:

Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do startu:

Tym razem w samolocie nie było kompletu, ba było zapełnionych może 30-40% miejsc. Krótki rejs (ok 1.5 godziny) umiliły nam pyszna kanapka, muffinka oraz kit-kat i woda:)



Jakieś 10-15 minut przed czasem lądujemy w Sajgonie (ok 16.30) i mamy nadzieję zdążyć na ostatnie autobus 152 z lotniska do miasta, który odjeżdża o 18.

Sajgon podczas lądowania:

Niestety wszystkie procedury wizowe (trzeba wypełnić dodatkowy formularz – 3 minuty roboty), a zwłaszcza oczekiwanie na oddanie paszportu zajęły nam niecałe 2 godziny.

Ostatni autobus odjechał, zostaliśmy skazani na taksówki :) Od razu napatoczył się Pan Wietnamczyk oferujący nam kurs za 200 000 VND. Poszliśmy jednak pod terminal krajowy, gdzie taksówki poszczególnych firm mają ustalony cennik i raczej nie zdarzają się próby oszustwa.

Lista cen taksówek:

Po 20-30 minutach dotarliśmy do centrum, następnie piechotą doszliśmy do naszego hotelu – My Anh Hotel, zakupionego dzięki promocji Groupona angielskiego i serwisu HotelClub.

Po szybkim zameldowaniu udaliśmy się na miasto. Zjedliśmy co nieco, wypiliśmy piwo, pokręciliśmy się po okolicy.
Dzień się już kończył, a my zmęczeni po podróży w drodze do hotelu wstąpiliśmy jeszcze na zupkę oraz pyszny shakp-cośtam, czyli sok zmiksowany z lodem. Pychota.

A teraz nie pozostało nam nic innego jak pójść spać – mamy już po północy!

2012.04.07, 22:40 – Pierwszy cały dzień w Sajgonie, czy kto zliczy te wszystkie motorki ?

Pierwszy pełny dzień w Sajgonie będzie na luzie :) Bez zbędnego stresu i pośpiechu.

Pospacerowaliśmy sobie ulicami Ho Chi Minh City chłonąc smog, brud i spaliny milionów czy też miliardów skuterków pędzących nawet najmniejszą uliczką.

Po prostu coś cudownego i jakże niespotykanego w Polsce i Europie.

Kilka zdjęć z miasta:

Po drodze trafiliśmy też na pocztę, gdzie nabyliśmy trochę kartek i znaczków. Co ciekawe nigdzie nie mieście nie ma skrzynek na listy – albo przynajmniej my ich nie widzieliśmy… Zbadamy sprawę dokładniej, ale to już za 2 dni.

Wnętrze poczty:

Klimatyzowane kabiny z telefonami, których nawet Krowa zadzwoni :)

Udało nam się też znaleźć jedną z pagód, niestety bardzo malutką i niską – oczywiście w porównaniu do tych, jaki spotkaliśmy w Chinach.

Zwiedziliśmy także Muzeum Wojny wietnamskiej, w którym można się przekonać, że Amerykanie są beeee (co zresztą potwierdzamy), wtykają nosy w nieswoje sprawy itd itd

Za 2 dni, ponieważ jutro rano jedziemy na dwudniową wycieczkę do Delty Mekongu (My Tho, Can Tho i wszystkie te pływające targowiska)

W jednym z parków Wielki Trawiasty Smok chciał pożreć Krowę, ale udało jej się uciec:

Schroniła się na jednym z Wodnych Liści:

Wieczorem Stefcia zaliczyła wizytę u fryzjera, a raczej fryzjerki, która za 100 000 VND bardzo ładnie obcięła Stefcię :)

Raz, dwa, trzy, cztery, tysiąc dwieście dwadzieścia pięć, yyyy wróć: raz, dwa, trzy…

Udało nam się znaleźć lody o smaku zielonej fasolki oraz lody o smaku kiwi :)

Po krótkim spacerku ulicami miasta, wstąpiliśmy na ostatnią zupę tego dnia.

Tutaj też zjedliśmy wielkanocne jajeczka, a przy okazji My (czyli Stefcia i Mleko) życzymy wszystkim Wesołych Świąt, Smacznego Jajka i Mokrego Dyngusa.

A to nasze Wielkanocne Jajeczka:

Do zobaczenia za 2 dni!






mleko

Komentarz(89)

  1. Przem nie trafiłem do Nha Trang ale Mui ne mi się nie spodobało-fakt plaża piekna, ale co siadłem to musiałem coś kupić a ceny “europejskie”-takie kurorty skomercjalizowane mi nie leżą. Da Nang ma świetną plażę tyle że w marcu było zimno i pusto (koło 20 stopni). Kolej sobie odpuściłem jak zobaczyłem pociąg i wagony oraz ludzi którzy w oczekiwaniu na niego szukali sobie w głowach wszy. W tym przypadku dopłąciłem parę groszy za busa. W Hue najfajniej jest wybrać się jak ktoś się interesuje poza Cytadelą na DMZ. Mi się podobało. W Hoi An byłem 2 noce i rewelacja, bardzo mi sie podobało. Plaża też ładna tyle że w marcu nie do kapieli. Polecam też przeloty wewnątrz Wietanmu samolotem-Vietnam airlines ma czasem promocje a standard naprawdę niezły, vietjetair też drogi nie jest a o niebo lepszy niż ryan czy wizz-a to też tania linia. A ceny lotów z sajgonu do hanoi płaciłem 120 zł za osobę z bagażem a oszczędziłem chyba z 2 dni busem. trzeba tylko przypolować okazję. Z hanoi Vietnam airlines do da nand 50 zł z bagażem. Z Da Nang do Sjgonu 55 zł za osobę. jak ktoś ma mało czasu jak ja warto wydać trochę wiecej niz tłuc sie busem.

  2. No właśnie z tym podchodzeniem sprzedawców. Jedyna rada to powiedzieć grzecznie dziękuję i nie zatrzymywać się. Kto tam jedzie musi się przyzwyczaić, że nagabywany będzie non stop. Trzeba to po prostu zignorować, nie ma sensu się irytować, bo można sobie popsuć wakacje, a przecież nie o to chodzi. Tam ludzie ciągle coś mówią do białego na ulicy, zaczepiają, chcą coś sprzedać, po paru dniach przestaje to jednak przeszkadzać. Poza tym warto być otwartym, pomocnym, po prostu ludzkim. Jeśli będziemy dobrzy dla tubylców, oni odpłacą nam tym samym. Jeśli zgrywamy cwaniaka z Zachodu, który ma ich w dupie, to oni też będą nas mieli w dupie. Jeśli siądziemy z nimi przy stoliku, gdy zapraszają, wtedy budzimy szacunek, Wietnamczycy są wtedy serdeczni, zaciekawieni, przyjaźni. Nie odmawiamy, gdy częstują piwem (chociaż lepiej unikać piwa, do którego zawsze dodawany jest lód, kranówki lepiej tam nie pić, a piwo zamawiać w butelce), podajemy rękę, nie boimy się kontaktu i wszystko będzie dobrze. Uśmiech także wiele pomaga! I tylko błagam, nie denerwujmy się, że zdzierają z nas kasę. Ile to się naczytałem, że Wietnamczycy traktują Europejczyków jak chodzące bankomaty. Wcale tak nie jest. Po pierwsze można się targować, po drugie jeśli przepłacimy w jakimś miejscu i sprzedawca będzie niezbyt miły, to proste, więcej tam nie chodzimy. Jeśli serwis jest świetny, sprzedawca miły, zapłacimy mało, zostawiamy napiwek i wracamy tam zawsze, gwarancja kolejnej dobrej obsługi murowana. Czyli tak jak wszędzie na świecie! I jeszcze jedno: cwaniaczków pełno jest na całym świecie, ale takich potrafimy rozpoznać, prawda? Natomiast większość Wietnamczyków, od których coś kupujemy na ulicy, to naprawdę ubodzy ludzie, którzy pracują od bladego świtu do nocy, czasami nie warto więc targować się o 1 dolara…
    Na koniec dobra rada od wujka: Ba Lan to nazwa Polski po Wietnamsku. Jak pytają skąd jesteście, odpowiedzcie po wietnamsku, jakkolwiek niepoprawnie to zabrzmi. Naprawdę potrafią to docenić i wiele drzwi dzięki temu się otwiera :)

  3. Przem!! Mega szacun za ten poradnik:) z tymi masazami to wrecz koneserskie opisy:) a orientujesz sie czy masuja starsze Wietnamki czy młódki?:) by sie nie okazalo, ze jakies niepełnoletnie a potem nagle miejscowa MO wbija i problemy:)

  4. Tu sie nie zgodze w Muine spedziem bodajze 3 dni, ale wyprawa skuterkiem i wedrowka po wiosce rybakow o 5 nad ranem niezapomnina. Niezle trzeba bylo sie nalawirowac miedzy zdechkymi psami i zasrana plaza, ale widok rybakow ipowracajwcych z polowow niezapomiany. Jak i rowniez sniadanko ze swiezych owocow morza. NhaTrang to komercha jak i moj nieprzewidziany postoj, noc spedzona na plazy, ale widok wschodzacego slonca niezapomniany.

  5. Przem w jakim Ty Wietnamie byles mi nikt do piwa nie dodawal lodu, jak juz to puszke lub butelke wyciavgal z lodu. Wietnamczycy to czysci komunisci jak My,mkombinuja ile wlezie i probuja naciagnac kazdego bialasa, to nie tajlandia czy japonia lub malezja, gdzie ludize sa uczciwi. W Wietnamie trzeba uwazac istarac sie nie wyjsc na frajera. Jak nie masz orientacji w ćenach to przeplacisz.

  6. @Eurek: Masują młode, piękne Wietnamki. Czasami też faceci, ale nie ma to nic wspólnego z orientacją, po prostu są dobrymi masażystami. Ja wiem, że Azjatki generalnie wyglądają młodo, ale zorientować się można bez problemu ;) Natomiast co do milicji, to szacun trzeba mieć, mają pały nie pałki, wielkości kija do bejsbola, serio!
    @macdik: Do Muine następnym razem, dzięki za opis atrakcji ;) Natomiast Nha Trang przestaje być komerchą, jeśli zabłądzi się do lokalesowych dzielnic, gdzie stołowałem się przez tydzień, a kolacja dla dwóch osób kosztowała 30 zł (4 talerze owoców morza, z ryżem, makaronem itp. oraz 6 piw ;)

  7. Przam tez zabladzilem, bo busa mialem dopieo wieczorem, ale wolalem uciec do Hoian
    Jedynei bylem pogryziony przez mrowki i przegoniony przez policje bo chialem sie zdrzemnac na trawniku na pasazu.

  8. Cała Azja pije piwo z lodem! Ale jak powiesz no ice, to dostajesz puszkę albo butelkę z wiaderka z lodem, zgadza się. Co do przepłacania, ile przepłacisz? 5 zł za jedzenie? 1 zł za piwo? Jak pisałem wyżej, orżną Cię, więcej nie kupujesz w tym miejscu, ale w lokalesowych knajpach cennik jest jeden i po wietnamsku, płacisz tyle, ile tubylcy, tylko trzeba się ruszyć do takich knajp, a nie siedzieć w backaperskiej dzielnicy, co polecam wszystkim odwiedzającym ten kraj. A Malezję, czy Tajlandię sprawdzimy, sprawdzimy :)

  9. Wiesz siedze teraz w Tokio ale nikt mi piwa z lodem nie podal a to tez azja. Nie wiem bo nie przebywam w takich dzielnicach, unikam ich jak ognia. Tylko wiem jedno ze jak mi kobieta pokazywala banknot 20tys za pho to wiedzialem ze przeplacam bo ta zupka kosztowal czesto 15tys w knajpach dla lokalsow.

  10. Poczytaj co pisałem wyżej, jeśli zupa kosztowała 5 zł, a ktoś poprosił 6 zł i uważasz to rżnięciem turysty na kasę, to no sorry ;) A w Tokio fajnie?

  11. Przem masz racje jak Cie orzna to idziesz dalej w Wietnamie co krok jest na ulicy garkuchnia, wiec jest ciagla mozliwos orzniecia, najwzaniejsze zeby poznac realia a nie dac sie naciagac. Czasami starczy sie przypatrzec ile placa wietnamczycy, tak mnie chcieli orznac w Hue na sajgongach, tam jest taki fajny pasaz niedaleko tatgowiska gdzie samemu sie robi sajgonki, jak im powiedialem ze przyjede jutro to stanelo na mojej cenie podpatzonej od wietnamczykow obok. Druga sprawa wystarczy sie spytac w hoteliku ile kosztuje pho na ulicy i do tego sie stosowac.

  12. Tokio zarabiste, tylmceny masakryczne jesli chodzi o dojazdy. Ale z drugiej strony jesli patrzy sie na odleglosci to ok. Jedzenie tez super, piwo i sake pycha. Wazne zeby miec odpowiedni budzet. Jesli ktos byl w Honkgongu lub Singapurze to Bedize mial porownanie. Tylko ze tam bylo taniej. Tokio to taki Paryz Azji. Fakt faktem ale nie zaluje ze tu przylecialem.

  13. Widzę, że schabowy się każdemu spodobał :)

    Rano ogarnę dokładnie komentarze, teraz mam już 23:50 i dam rade tylko napisac relacje…

  14. @Przem Podaj nam dokładniejszą lokalizację możliwości kupna taniego jedwabiu i innych tkanin.
    A wiesz coś o kawie i herbacie? Znalazłeś jakiś klimatyczny swojski sklep ze sprzętem do parzenia i herbata?

  15. Dong Xuan Market. Okolice nocnego targu w Hanoi, w zabytkowej hali targowej, na piętrze. Duży wybór jedwabiu w cenie 70 tys. dongów, czyli około 3-4 dolary za metr. Pytać o silk, jak widać, że ściemniają, postraszyć zapalniczką (prawdziwy jedwab nie topi się tylko pali płomieniem).
    Kawę znalazłem na Starym Mieście, dwa sklepiki obok siebie, nie zanotowałem adresu, ale pachnie wspaniale i kosztuje w granicach 2-3 dolarów za małe opakowanie. Można też na miejscu spróbować i wybrać tę, która najlepiej smakuje.

  16. Fajnie, ze latamyzWRocławia i mlecznepodroze poleciały razem do Wietnamu.Czekam na opowieści.Na razie jest ciekawie

  17. Panuje tu niezdrowa atmosfera.wyje.ać narzekających pajaców.a komentarze nie ma czego zazdrośćić bo ja lece gdzieś tam są nie na miejscu.straszne buractwo.to jest relacja indywidualna r a jak ktoś również ma ochote się czymś podzielić niech zaloży oddzielny topic.

  18. tu wynika ze zdjec ze nie bylo indyw.sys.rozr. ale jak lecialem ostatnio 747 FRA-EZE-FRA to byla w obie strony. Inna sprawa ze ta i. rozrywka w wydaniu LH jest jedna z gorszych jakie znam.

  19. Majcaz. Ciezko umiescic ekranik wideo wewnatrz fotela, usiasc na nim i jeszcze ogladac. Z reguly znajduje sie z tylu oparcia fotela.

  20. Mleko widze ze mieliscie ten sam problem z wizami, ja tam sterczalem 3 godziny, masakra. Na szczescie zabralem sie taksa z hiszpanami bo bus mi rowniez uciekl.

  21. Z przypadku znalazłem tą relację. Na MP wpadam szukać tanich połączeń :)
    Fajnej zabawy życzę. Będę podczytywał.
    Wietnam to piękny kraj . Na południe nie dotarliśmy , bo nasz wyjazd był bardzo improwizowany , ale północ podobała nam się bardzo.
    Galerię moich zdjęć z Wietnamu znajdziecie tutaj: http://tom-gdynia.jalbum.net/

  22. Mi w Hanoi z wizami zeszło 2 godziny tam się nie spieszą trzeba to uwzględnić. Mnie osobiscie denerwowało nieco trochę ich oszukaństwo. Rozumiem że chcą zarobić i że chodzą sprzedają ale już naciąganie w stylu nie wydawania reszty i oszukiwania na banknotach i “pomyłki: 100.000 i 10.000 dongów zaczęły mnie drażnić po jakimś czasie. Nie chciałem sie na urlopie denerwować aczkolwiek niedkiedy to przesada żeby traktować białych jak bankomaty. To zraża do danego kraju. Stąd Sajgon nie przypadł mi do gustu. Prownicja zdecydowanie tak ale duże miasta średnio. A porównując do sąsiednich krajów to jednak mam pozytywniejsze wrażenia z Laosu, Kambodży, Filipin, Tajlandi czy Malezji. Także do Wietnamu wrócę ale na pozwiedzać bo na wypoczynek to wolę skoczyć do sąsiedniej Kambodży czy Filipin gdzie ludzie też biedni i handlują ale tak nie kantują-przynajmniej takie miałem doświadczenia.

  23. Wszystkiego dobrego Mleko mimo że wróciłem miesiac temu to już bym gdzieś pojechał no ale fundusz padł. Trzy tygodnie to fajnie ja miałem tylko 15 dni. Udanego wypoczynku

  24. Adam tam korupcja jest jeszcze wieksza, przy mnie ludize nie mieli wiz wiazdowych, ale dla nich to nie problem w tym wypadku sprzedawali wize jednokrotna wcenie dwukrotnej czyli za 50$. Mnie to tez zrazilo, podno jeszcze chinczycy sa podobnego pokroju, ale tam bylem tylko Hongkongu i Macau, odnislem pozytywne wrazenie jak z tajlandii czy malezji.

  25. Hehehe jestem wietnamka mieszkajace w Polsce, prxecxytalam artykul a potem prawie wszystkie komentarze i :))) kosmos ale fajnie wiedziec jak turysci odbieraja wietnam. Bo sama lubie podrozowac. Szacun ze potraficie tam tak sobie radzic zwlaszcza ze prosty lud tam nie zawsze mowia po angielsku

  26. Hejka. Ma pytanie odnosnie przewodników. Z relacji wynika że korzystanie z Lonley Planet. Czy to są dobre publikację? Czy może sprawdzaliście Pascala? Będę wdzięczny za info, które wydawnictwo jest lepsze:-)

Opublikuj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *