Home relacja Relacja: Życie jak w Madrycie – “Bezsenne Barajas”

Relacja: Życie jak w Madrycie – “Bezsenne Barajas”

W piątkowe południe zapraszam wszystkich do lektury “relacji” Doroty Wójtowicz z nocowania na lotnisku Barajas w Madrycie. Tekst napisany jest w taki sposób, iż czytelnikowi wydaje się jakby był w danej chwili na lotnisku w Madrycie. Polecamy lekturę, autorce serdecznie dziękujemy i oczywiście nagradzamy smyczką Mlecznych Podróży:)

“Bezsenne Barajas”

Nie każdego stać, by dojechać tam białą madrycką taksówką. 20 euro w końcu nie leży na ulicy, a z drugiej perspektywa spania na lotnisku, gdzie raczej trudno zasnąć nie budziła zachwytu. Pierwsze loty wylatują z madryckiego lotniska w Barajas około 6 nad ranem. Zatem jedyną możliwością, aby dojechać tanio i zdążyć na swój samolot jest dojazd metrem, które ostatnie przyjeżdża po 2 w nocy.

Mój samolot do Krakowa był o 6.30. Kupiony na początku grudnia bilet tanich linii lotniczych, wcale nie był tani, bo na święto Trzech Króli (hiszp. Los Reyes Magos)  Ryanair musiał sobie “odbić”  za inne rzeczywiście tanie bilety.  A z drugiej strony przecież nie każdy ma to szczęście spać na lotnisku. Więc czego tu się obawiać? Niewyspania.

Myląca cisza powitała mnie po wyjściu z metra. Ludzie jakby wymarli.

“No tak, w końcu jest po 1 w nocy. Komu by się chciało cokolwiek robić o tej porze?”- zaczęłam usprawiedliwiać całą sytuację.

Genialnym wynalazkiem na lotnisku okazały się ruchome schody, dzięki którym pokonuje się odległe od siebie terminale. Stoisz, a one same cię wiozą nie w górę, ale przed siebie. Po drodze można zaczerpnąć trochę kultury w postaci obrazków namalowanych przez dzieci. Może to trochę zgryźliwe, ale podobne zabiegi stosuje się w Chinach- pokazuje się najmłodszych żeby zamydlić światu oczy i ocieplić wizerunek państwa. Jak to się ma do Hiszpanii?  Otóż dziennie wykonuje się tam 305 aborcji, czyli co 4, 7 minuty zabijane jest dziecko mocą ustawy dzięki rządowi Zapatero. Dzieci… oto przyszłość narodu, o czym rząd hiszpański pewnie nie zdaje sobie sprawy. Za kilkadziesiąt lat nie będzie, komu rysować obrazków, na które w między czasie “rzuci okiem” pasażer znajdujący się na lotnisku. Podróżujący schodami ruchomymi mogą też w między czasie skorzystać z kaplicy, którą można poznać po tabliczce z napisem “Prayer room”.

“Jak nie będzie dobrego miejsca do spania, to wrócę tu i spróbuje zasnąć”- chytrze pomyślałam.

Pierwszy napotkany śpiący z lotniska wyglądał z daleka oka jak menel z krakowskich Plant. Różnił się od bezdomnego tylko markowymi, drogimi ubraniami i lśniącymi jak śnieg białymi skarpetami. A reszta wyglądu by się zgadzała- czerwone ręce, napuchnięta twarz, tłuste nieuczesane włosy. Buty postawił obok siebie. Że też nikt mu ich nie ukradł. Ładne oficerki ze skóry. Ciekawe, czy płacił za nie w dolarach czy w euro? Było widać i nawet słychać, że spał. Spanie przy schodach, to według mnie najgorsze miejsce na nocowanie na lotnisku. Dlaczego? Jest to jedyna droga od metra do terminali i co chwile ktoś tamtędy przechodzi zakłócając “ciszę nocną”.

Ekrany informujące o odlotach i przylotach pomimo dość późnej albo dość wczesnej pory- zależy od punktu widzenia, wskazywały już poranne odloty. Patrzenie na nazwy takie jak  Buenos Aires, Rio de Janeiro, Damaszek, Waszyngton, Miami, Marrakesz …  wzbudziło we mnie większe emocje niż oglądanie obrazów Picassa w Muzeum “Reina Sofia”. Szukając swojego lotu dość łatwo można wejść w stan rozmarzenia i niemalże ekstazy na myśl o udaniu się do któregoś z tych miejsc. Trwanie praktycznie w bezdechu skończyło się, gdy mój wzrok trafił na miasto “Kraków. Bramka 34”. Od razu myślami “wylądowałam” na ziemi.

Im bliżej punktów odpraw tym coraz więcej leżących na ziemi ludzi. Gdyby nie świadomość, że znajduje się na lotnisku w Brajas o 1 w nocy pomyślałabym sobie, że jestem w luksusowej noclegowni dla bezdomnych. Ludzie na rozłożonych kocach, karimatach, kurtkach albo na gołej posadce leżeli jak tułacze. W dziwnych pozycjach. Z podkurczonymi nogami lub oparci o walizki. Niektórzy opatuleni kurtkami albo czymś, co chroniło przed zmarznięciem. Najlepiej mieli ci, którzy leżeli w miejscu gdzie ograniczony był dostęp do światła i przechodziło mniej ludzi. Tym idealnym było miejsce między dwoma filarami przy ścianie. Znaleźli się i tacy, którzy upatrzyli sobie swoje terytorium na taśmach podających bagaż. Wydawałoby się to idealnym lokum, bo leży się pod niewielkim kątem, człowiek idealnie się w nie mieści na długość i szerokość, nie jest zimno od podłogi i nikt obcy obok nie leży. Jednak współczułam dłuższego przebywania w pozycji “na wznak” zwłaszcza, że większość taśm podających nie miała gładkiej struktury, tylko kilku centymetrowe szpary, które wbijały się w plecy. Miejsce wprost wymarzone, ale dla masochisty. Znalazła się i kobieta śpiąca na fotelu biurowym bez oparć, na którym zazwyczaj siedzi pracownik linii lotniczych wydający karty pokładowe. Tyle godzin na siedząco, ale za to pani zajęła sobie, jako pierwsza miejsce do doprawy. Jak ktoś lubi się katować, to, czemu nie?

Jednak spanie na lotnisku sprzyja pomysłowości w byciu przezornym. Dlaczego? Mężczyzna ok. 35 lat spał w otoczeniu wózków na bagaże. Wcześniej ustawił je obok siebie tworząc coś na wzór ogrodzenia, a sam spał w środku okręgu mocno przytulony do błyszczącej niebieskiej walizki. Taki widok wywołał na mojej twarzy uśmiech i wzbudził refleksję nad radzeniem sobie człowieka w sytuacji zagrożenia kradzieżą. Chociaż jak mówi porzekadło “Strzeżonego Pan Bóg strzeże”.

Byli i tacy, którzy dla zabicia czasu oglądali filmy na komputerze. Zwłaszcza młodzi chłopacy. Sprawiający wygodnie opartych o ścianę albo w pozycji półleżącej wpatrzeni byli w ekran komputera ustawiony niekiedy dość chwiejnie na walizce albo plecaku.

Niektórzy z oczekujących na odlot postanowili przeczekać w kawiarni. Kawą nie pachniało, ale słuchać było głośne rozmowy. Ludzie o zmęczonych twarzach czytali przy stolikach gazety albo jedli.

“Jak można o tej porze jeść? Przecież człowiek ma osłabione kubki smakowe i jedyną jego potrzebą jest sen”- pomyślałam z pretensją. Każdy przechodzący człowiek koło kawiarni oblepiony był wzrokiem osób w niej siedzących. Pewnie był to jeden ze sposobów na zabicie czasu. Ruszający się nowo poznany obiekt z zasady wzbudza zaciekawienie. Jednak wśród ludzi w kawiarni znajdował się człowiek, który pomimo późnej pory zachował resztkę werwy i pogwizdywał jakąś melodyjkę. Był to kelner za barem. Hiszpan krępej budowy ciała, po 40stce, z łysiną na głowie i częścią włosów pokrytych prawdopodobnie brylantyną.  Elegancji dodawały mu wąsy i starannie wyprasowana biała koszula.



– Codziennie tyle ludzi u pana o tej porze?- pewnie zapytałam

– Nie, zazwyczaj więcej. W Trzech Króli ludzie zazwyczaj w Hiszpanii z rodziną spędzają czas i mało, kto ma ochotę gdzieś wyjeżdżać. Chyba, że do najbliższych.- odpowiedział w sposób jakbym tu była dość częstym klientem.

– Pani dokąd?- zapytał.

– Do Polski. Do Krakowa- odpowiedziałam z żalem w głosie.

– Oj, Kolumbia to piękny kraj. Chociaż nie wygląda pani na Kolumbijkę.

Pomyślałam “no tak, pewnie tylko końcówkę słowa usłyszał przez ten szum pochodzący z ekspresu”. Kolumbia i Polska brzmią bardzo podobnie po hiszpańsku- Colambia i Polonia. Z uśmiechem natychmiast chciałam go poprawić, ale w słowo wszedł mi jakiś skośnooki niski człowiek w brązowych mokasynach, pewnie chińskiej produkcji i zaczął po angielsku rozmawiać z kelnerem. Rozejrzałam się dokoła i westchnąwszy postanowiłam udać się w poszukiwaniu idealnego dla mnie miejsca do odpoczynku.

Dość zaskakujące okazało się to, co się działo w części gdzie znajdują się bramki kontrolne prowadzące do miejsca oczekiwania na lot. Jako, że o tej porze mało kto postanawia udać się w tamtym kierunku, to pracownicy kontroli celnej z powodu braku pracy urządzili sobie wyścigi na fotelach obrotowych.  Panowie w uniformach koloru zgniło zielonego i w butach wypastowanych jakby niemal przed chwilą je czyścili; jak dzieci mieli dobrą zabawę. Było to o tyle zaskakujące, gdyż zazwyczaj surowi i konsekwentnie przestrzegający zasad bezpieczeństwa na lotnisku mają czas i na zabawę.

Udało mi się znaleźć miejsce w części gdzie dokonują odprawy tanie linie lotnicze z dość prostego powodu- niezbyt głośno i mniej ludzi. Oparta o plecak ważący dokładnie 10 kg- tyle może ważyć bagaż podręczny- założyłam opaskę do spania kupioną kiedyś na grosze w Polsce i postanowiłam spróbować zasnąć. Może po godzinie czasu obudziło mnie przeszywające ciało zimno i bolące kości od leżenia nieruchomo. Pojawili się też inni leżący obok mnie. Oczywiście o głębokim śnie nie było mowy, bo co kilkanaście minut nadawano komunikat o niepozostawianiu swojego bagażu bez opieki. Powtarzali informację tak często, że podróżujący miał okazje nauczyć się kilku zdań po hiszpańsku. Próbując polepszyć swoją sytuację zaczęłam sobie wmawiać, że nie każdy jest tym szczęściarzem i może spać w trudnych warunkach na lotnisku. Nie pomagało.

Około 5 nad ranem, kilka metrów ode mnie ludzie zaczęli ustawiać się w kolejce do odprawy.

“Tylko po co? Przecież jeszcze nie podano informacji przy stanowiskach, że nadszedł ten czas. Nawet nie ma pracowników linii lotniczych. Po co ludziom chce się stać w kolejce godzinę?”- rozmyślałam.

Niektórzy czekający postanowili sprawdzić czy ich bagaż podręczny kwalifikuje się do wymiarów podanych przez przewoźnika. W tym celu wkłada się walizkę do powszechnie nazywanego “koszyka” i jeśli się bagaż do niego zmieści, to pasażer nie powinien mieć problemów z wejściem na pokład. Ci, którzy zdecydowali się by to sprawdzić niekiedy mieli trudność z wyciągnięciem walizki, ponieważ wcześniej na siłę ją celowo upchnęli. Ale zdarzali i nadgorliwi, którzy wkładali do koszyka nawet szkolne plecaki, gdzie “gołym okiem” widać, że wszystko jest w normie. Ja nawet nie próbowałam sprawdzać mojego plecaka, bo i tak by się nie zmieścił. Jedyne, co się zgadzało to jego waga.

Jako że życie na lotnisku budziło się do życia postanowiłam zmienić miejsce. Przeniosłam się z ciekawości tam, gdzie dobrze było widać, co się dzieje wokół bramek bezpieczeństwa. Kolejka powoli się już ustawiała. Nad sprawnym ruchem czuwał krótko ścięty, nie wysoki mężczyzna z widoczną z daleka blizną pod uchem.

“Ciekawe skąd ten ślad? Może jakiś wypadek na lotnisku”- od razu ruszyła wyobraźnia w mojej głowie.

Dość wzruszające były momenty pożegnań. W takich chwilach łatwo sobie wyobrazić, kim mogą być dla siebie żegnający się, jakie łączą ich relacje. Najczulej żegnali się zakochani. Zwłaszcza dwie pary, po których można od razu poznać, komu, na kim zależy w związku.

Dobrze zbudowany młody człowiek o śniadej karnacji podkreślonej białą obcisłą koszulą i ona- chyba Słowianka w czarnych długich kozakach i krótkiej kurtce. Całowali się dość ostentacyjnie, niemal się pożerali. Gdyby nie konieczność przejścia przez bramki pewnie doszłoby między nimi do bliższego kontaktu seksualnego. Wśród żegnających rozpoznałam też inną parę, obok których byłam wcześniej, gdy próbowałam się zdrzemnąć. On w rysach twarzy przypominał zeuropeizowanego Indianina i o długich, ciemnych kręconych włosach. Ubrany w nieco za dużą zimową kurtkę i sportowe buty. Ona chyba Polka. Poznałam po napisie na różowo- czarny plecaku. Ale coś między nimi było nie tak, bo jeszcze kilkanaście minut wcześniej spali obok siebie trzymając się za rękę i co jakiś czas on ją niewinnie całował. A teraz? Muszą się rozstać. Może było to ich ostatnie spotkanie? Na jego twarzy dostrzec można było zmieszanie, z kolei jej oczy pokryły się łzami, ale to chyba były łzy szczęścia. Na pożegnanie ten chłopak ją tylko przytulił, a ona szepnęła mu coś do ucha i się oddalił znikając w tłumie. To było pożegnanie w stylu “pożegnajmy się szybko, bo tak będzie najlepiej dla nas”. Chociaż ta Polka próbowała powstrzymać się od łez kilka razy odwracała się i wspinała na palce w nadziei, że gdzieś zobaczy jeszcze tego chłopaka.

W między czasie zaczęto otwierać punkty przewoźników lotniczych gdzie można kupić bilety, awanturować się z powodu odwołanego lotu, co inni mogli usłyszeć albo zwyczajnie zasięgnąć więcej informacji na temat lotu.  Nie zapominając o dokładniejszym przyjrzeniu się bliźnie pod uchem pana, który dbał o porządek wśród oczekujących na przejście przez bramki bezpieczeństwa stanęłam w kolejce, aby zostawić bezsenną część lotniska Barajas i udać się do części bardziej sprzyjającej oczekiwaniu na lot.

Nocleg na lotnisku w Madrycie dla niektórych może być udręczeniem. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób zacznie się go traktować. Dla mnie to była przygoda. Nowe doświadczenie, chociaż spałam tam już kilka tygodni wcześniej. Każda noc jest inna, bo pojawiają się nowi ludzie. Pewnie są i tacy, którzy nocują na lotnisku nie tylko z powodu, aby nie dać zarobić hiszpańskiemu taksówkarzowi.

aut. Dorota Wójtowicz

Przedstawione w tekście poglądy i oceny sytuacji/osób są prywatnymi opiniami/poglądami autorki materiału.






tags:
mleko

Komentarz(29)

  1. Fajny art, ale tak po prawdzie to niedługa była ta “nocka” :)
    Raptem 5 godzin, u mnie bywało nieraz dużo gorzej :)

  2. Nie moglem sie powstrzymac od komentarza.

    Po co wplatac swoj swiatopoglad w opowiesc o lotnisku? I to jeszcze swiatopoglad kołtuński?

    Zaleta mieszkania poza Polska (a mieszkalem poza Katolandem dekade) jest to, ze nikt nie zapodaje skwarow o aborcji. Jest pewien konsensus spoleczny, ze to jest sprawa kobiety i jej sumienia.

    Krakow, to by sie pewnie zgadzalo. Pewnie jestes gdzies z zapadlej dziury z Polszy B. Naprawde, zenua.

  3. przemo a powinienes sie powstrzymac. Jak to jest ze lewacy zawsze daza do cenzury? Na tej stronie jest konsensus ze sie nie obraza autorow tekstow, jak Ci sie nie podoba to nie czytaj.

  4. Tez miałem okazje nocować na lotnisku w Madrycie, nawet dwa razy z tym, że jako leciałem tylko z podręcznym ok.24:00 przechodziłem przez security, i w hali odlotów spokojnie kładłem sie na ławkach, polecam.

    W pełni zgadzam sie z przemo, relacja z nocki na lotnisku, super sprawa, ale po co do tego mieszać sie w jakies polityczne historie? oceniac ludzi? co za różnica za jaką walute ktoś kupił buty? Chciałbym zauważyć, że ktoś mógł mieć podobne odczucia odnośnie autorki tekstu i ciekawe jakby sie czuła jakby coś takiego przeczytała o sobie.

    Pisałem już na czacie o tym, uwielbiam to miejsce własnie za to, że tu sie mówi, pisze o fajnych przygodach, ciekawym miejscach, brak tu jest polityki, ocen, i wszystkich tych dziwnych historii, które nas atakują z każdej strony, i byłoby świetnie gdyby tak zostało.

  5. chyba autorka jest mało doświadczoną podróżniczką.
    Przecież ogólnie wiadomo, że prędzej do samolotu nie wpuszczą gdy ma się za duży bagaż podręczny niż za ciężki. Bagażu podręcznego nikt, nigdy nie waży. Jeżeli już, to przy oddawaniu bagażu głównego ale wtedy możemy wyjąć z niego nadkilogramy i później znowu włożyć z powrotem. Przy przejściu przez bramki bezpieczeństwa oraz już przy odprawie nie ma wag.

  6. koleś: 2 tygodnie temu na HHN chodził kolo z ryanair z ręczną wagą i opaskami z napisem bodaj “baggage approved” i czepiał się właśnie bardziej wagi niż objętości bagażu podręcznego

  7. Najgorsze jest ze jakis koles wyskakuje z ‘lewakiem’. Co ty o mnie wiesz, ze startujesz z wyzwiskami typu lewak czy prawak.

    W ramach rewanzu ja wyskocze z Zydem. I z murzynem. Jestes kolego Zydem, i do tego czarnuchem.

    Sigge, dzieki ;)

  8. +++++++++++++++++++++++

    Panowie, nie kłócimy się, nie wyzywamy nikogo, nie zachowujemy się jak dzieci w piaskownicy…

    Każde kolejne wyzwisko skończy się usunięciem komentarza.

    +++++++++++++++++++++++

  9. zgadzam się z siGGe, nieładnie jest oceniać i komentować zachowania podpatrywanych osób , a jeszcze wyrażać swoje przypuszczenia co do pochodzenia, narodowości, zachowań w sytuacjach intymnych.
    Bez polityki bez ocen. proszę.

  10. Teraz słowo od Mleka :)
    Tekst w tym stylu pojawił się na próbę, sam się długo zastanawiałem czy go opublikować w oryginalnej formie. Jak widać poszło tak jak jest.
    Wobec wyraźnego sprzeciwu osób następne relacje powinny już być pozbawione politycznych uwag.
    Aczkolwiek tekst ten zawiera prywatne opinie i poglądu autorki i moim zamiarem nie było ich propagować, jedynie miały być dodatkiem do głównego tematu.

  11. E tam, tylko buraki sie spinają i doszukują sie niewiadomo jakich “afer” itp. DLa mnie to zwykli pisowcy, wiec lepiej niech siedza cicho, lub napisza jakis fajny art. ktory bedzie mozna skomentowac. przemo & siGGe = przewrazliwieni. Zmiencie lekarza, ten was oklamuje

    Komentarz moderatora: A prosiłem aby już skończyć wyzywanie się!

  12. Panie mleko nie daj sie Pan oglupic polityczna poprawnoscia wrazliwych swiatowcow.
    Autorka opisala swoje wrazenia z lotniska i chwala jej za to.

  13. teksty jakie się tu pojawiają są rodem z “onetu”
    -“Pewnie jestes gdzies z zapadlej dziury z Polszy B. Naprawde, zenua.”
    -“Zmiencie lekarza, ten was oklamuje”
    -“I to jeszcze swiatopoglad kołtuński?”
    -“E tam, tylko buraki sie spinają”

  14. Pani Dorota niby i opisala swoje wrazenia z lotniska, ale po jaka cholere wplatuje w niego sprawy jakze indywidualne dla kazdego czlowieka ? Ok, zegnali sie, ich prawo, ale z jakiego ta powodu Pani czy tez dziewczyna plakala, moze byc jedynie autorki felietonu wyobraznia literacka. Stosunki seksualne w bramce ? Zenadaaaaa…..Skoro mamy bawic sie w szczegoly to mozna zaczac opisywac ilosc wizyt w toalecie Doroty wraz ze detalami w postaci wielkosci kupy i oddanego moczu, osad na zebach podroznych jak i srednia wielkosc piersi osob wchodzacych na poklad. Autora wyglada na “wyglodniala” osobke. Nie warto opisywac koloru samolotow, bo w wiekszosci i tak sa biale. A jak jest zima to musi byc zimno. Relacja, jak sama nazwa wskazuje powinna byc opisem wydarzen a nie wypowiedzia opiniotworcza. No coz, ale nie kazdy moze byc fachmanem w kazdej klasie. Dwoja na szynach.

  15. Widać, że art pisany na lotnisku w czasie nocki dla zabicia czasu i nie do końca przemyślany. Następnym razem, po 12 godzinach czekania na boarding, będę się zastanawiał, czy nie przeszkadzają komuś moje chińskie buty, albo ‘menelsko’ wygniecione ubranie. O jakże poetycko wtrąconym podejściu do aborcji nie wspomnę. Jedno słowo – grafomaństwo!

  16. Nie wszyscy, którzy korzystają z uroków tanich linii są miłośnikami postępu wszelkiej maści jak @przemo. Autorka miała prawo zawrzeć swoje odczucia nie koniecznie bezpośrednio związane z lowcostami. Tym wszystkim, którzy to krytykują proponuję:
    1.napisać swoją relację z nocnej lotniskowej męczarni
    2.przeczytać jeszcze raz swój wpis ze sformułowaniami “światopogląd kołtuński”, “Katoland”, “skwary o aborcji”, “zapadła dziura Polska B” i zastanowić się nad definicją słowa tolerancja czy poszanowanie poglądu drugiej strony.

    Uwielbiam tanie latanie, ale jestem katolem z zapadłej dziury z Polski B. Czy jestem @przemo gorszy od Ciebie?
    Żenada

  17. @balapader – oczywiscie, ze jestes duzo gorszy ode mnie, czlowieka swiatowego, lol

    a powaznie – rozni nas to, ze ja jestem nietolerancyjny dla braku tolerancji i zamknietego, ciasnego swiatopogladu.

    natomiast wy jestescie nietolerancyjni ogolnie dla wszystkiego, co nie zaaprobowane przez kler. i co wiecej – jestescie na maxa oceniajacy caly swiat.

    i wlasnie dlatego was nie toleruje.

  18. Jestem zaskoczony, że taki bełkot pojawił się na portalu, który do tej pory ceniłem….
    artykuł nic nie wnosi dla podróżujących, a tylko prowokuje treściami około politycznymi(aborcja itp.), pochopnymi osądami itp.

    Czy jak wyślę swoje wypociny np. z podróży samolotem do Krakowa, gdzie przyczepię się do gołębich kup na rynku, babć mocherowych itp. – to też trafi to na portal?

  19. @przemo

    “natomiast wy jestescie nietolerancyjni ogolnie dla wszystkiego, co nie zaaprobowane przez kler. i co wiecej ? jestescie na maxa oceniajacy cały świat”

    Przepraszam, ale toczenie dyskusji nie ma sensu. Powód ? Generalizujesz, bo pisząc “wy” wrzucasz wszystkich do jednego worka. A drugi powód? Ty – jak sam napisałeś – “nas nie tolerujesz”, a ja toleruję ludzi myślących tak jak Ty. To jest zasadnicza różnica.

    Do zobaczenia – być może kiedyś we wspólnym locie.

  20. Od kilku miesiecy jest mozliwosc dojechania na Barajas w nocy – autobusem.
    Odjezdza z okolic Atochy i ma przystanek przy Colón. O ile sie nie myle raz na 30 min i przejazdzka kosztuje ~3euro.

    Jeszcze nie korzystalem z tego srodka transportu ale z kilka dni bede zmuszony …zeby zlapac wczesny lot MAD-AMS.
    Pozdrowienia z Madrytu.

Opublikuj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *