
Wietnam 2012 – relacja z podróży część 10 (pierwszy dzień w Hanoi, czyli zmiana hotelu i teatr lalek na wodzie + drugi dzień: lecimy naczynia z glina i zakupy na nocnym targu + Jedwabna Wioska)
Czas na kolejną część relacji z Wietnamu – czyli pierwszy dzień w Hanoi.
Całą relację znajdziecie tutaj: KLIK
Ostatnia aktualizacja 2012.04.22, czyli dzień luzaka w Jedwanej Wiosce oraz błąknie się się po mieście
Aktualizacja 2012.04.20:
Zadzwonił budzik. Chyba go znienawidzimy. Jest środek nocy, a trzeba wstać i się spakować. Idzie nam to całkiem sprawnie. Po chwili wymeldowujemy się z hotelu. Podjeżdża taksówka, co ciekawe za kurs na lotnisko płacimy 67 000 VND + 10 000 VND za wjazd na teren lotniska. Całkiem miła cena tym bardziej, że raczej nie chciałoby nam się iść przez całe miasto z bagażem o godzinie 4.00 :)
Na lotnisku jeszcze pustki. Obchodzimy cały nowy terminal w Da Nangu. Nie jest on duży, ale sprawia pozytywne wrażenie – ot po prostu nowoczesny terminal. Wbrew pozorom nie jest duży – wielkościowo to około połowa nowego terminalu we Wrocławiu.
Jakoś około 5.00 zjawia się obsługa i zaczynają się odprawy. Nadajemy tylko jeden bagaż, pozostałe plecaki idą jako podręczne. Gładko przechodzimy security, nikt tam raczej się niczym nie przejmuje, jak i (ponoć) za bardzo nie przestrzegają limitu 100 ml płynu w bagażu podręcznym.
Hala z bramkami na nowym terminalu jeszcze w połowie jest nieoświetlona, a wszystkie sklepu oczywiście zamknięcie. Wraz z biegiem czasu zapalają się kolejne światła.
Co ciekawe w części terminalu bliżej sklepów i biur można znaleźć darmowy internet, zasięg kończy się gdzieś w połowie szerokości hali.
O 5.30 zaczyna się boarding na nasz lot Vietnam Airlines do Hanoi. Airbus A321 jest zapełniony góra w 30% – już wiemy czemu na pierwszy poranny lot są tanie bilety :)
Startujemy kilka minut po 6. Lot jest bardzo krótki, w jego trakcie obsługa rozdaje po butelce 0.5 litra wody. Na krótkich trasach krajowych Vietnam Airlines nie rozdaje posiłków.
Przesypiamy większość lotu, czasami budzimy się tylko w momencie większych turbulencji – a trochę nami potrzęsło po drodze.
W miarę punktualnie docieramy do Hanoi, który wita nas chłodem. Stosunkowym chłodem, gdyż spodziewaliśmy się wyższej temperatury oraz tego, że będzie bardziej wilgotno.
Po krótkim rekonesansie przed terminalem odnajdujemy przystanek autobusu miejskiego nr 17, który jedzie na dworzec Long Bien w centrum miasta. Mamy dwie opcje – wyjść z przylotów i kierować się w lewo, a następnie przebiec przez szeroką drogę i okrążyć barierkę albo pójść “górą” czyli drogą zjazdową z odlotów.
Pakujemy się do pierwszego lepszego autobusu nr 17, gdyż (chyba) wszystkie mają tutaj pętle – w każdym bądź razie każdy z nich jeździ z napisem Noi Bai (nazwa lotniska w Hanoi)
Bilet kosztuje 5000 VND za osobę i o dziwo nie musimy płacić za bagaż. Autobus oprócz niezaprzeczalnej zalety, czyli mega niskiej ceny ma jedną wadę – do miasta jedzie się niecałe 1,5 godziny. Po drodze mijamy milion wiosek, a do samego centrum wjeżdżamy od strony północno-wschodniej. Niestety brudne szyby autobusu utrudniają obserwację życia codziennego.
Docieramy na dworzec Long Bien i swoje kroki kierujemy do hotel Hanoi Mikes Hotel. W środku zaskoczenie – trwa remont, stołówka zajmuje się obok recepcji i składa się z dwóch stolików… Ponieważ jest dopiero po 9 rano, zostawiamy bagaż na recepcji i idziemy na spacer. Docieramy nad centralne jeziorko – mostem na nim nie sposób praktycznie przejść – tyle turystów. Dzicz :)
Idziemy na południowy koniec jeziora, gdzie ma mieścić się jedna z większych księgarni. Odnajdujemy ją, spędzamy w niej niecałą godzinę i wychodzimy z dwoma książkami. Jedna z nich to przepisy na wietnamskie dania :)
Wracamy do hotelu, już możemy pójść do pokoju.Sam pokój mimo, że zabukowany dla 2 osób, zawiera jeden komplet ręczników i kosmetyków. W dodatku w środku jest po prostu brudno, wszędzie można spotkać remontowy syf. Na dodatek nie działa internet w pokoju, a klima ustawiona jest aby tylko zachorować. Zasięg wifi jest tylko do półpiętra między 1 a 2 piętrem, a my mamy pokój na 2 piętrze. Koniec.
Włączamy komputer, szukamy innego hotelu. Po 15 minutach mamy troszkę tylko droższy hotel, jakieś 500m na południe od tego. Warunki nieporównywalnie lepsze, przenosimy się. Obsługa hotelu proponuje kawę, pokazuje mapę miasta i tłumaczy co warto zobaczyć oraz gdzie co jest.
W międzyczasie idziemy na miasto. Mamy nadzieję zdążyć na przedstawienie w Teatrze Lalek na wodzie (Water Puppet Theatre) o 15.15. Na miejscu okazuje się, że przedstawienie jest o 15.30 dzięki czemu zdążymy. Kupujemy bilet “First Class” za 100 000 VND. Bilety “Second Class” kosztują 60 000 VND. Różnica? First Class to miejsca w pierwszych rzędach, z których lepiej widać scenę – naprawdę polecamy zakup tych droższych biletów. Bilet na robienie zdjęć 20000 VND.
Samo przedstawienie jest cudowne. To co wyprawiają lalki jest niesamowite. W końcowej scenie okazuje się, iż wody jest tam… do pasa.
Była muzyka, śpiewy, tańce, łowienie ryb, wspinanie się po kokosy, trochę miłości – wszystkiego po trochę. Kto będzie w Hanoi – musi się tutaj wybrać!
Po przedstawieniu robiąc duuuże kółko m.in. przez zamykające się właśnie targowisko wracamy do hotelu. W planie mamy obejście okolicznych biur podróży i wypytanie o wycieczki nad zatokę Ha Long w wersji 1- i 2-dniowej. Koniec końców zdecydujemy się za wersję dwudniową.
Ceny? Wersja na 1 dzień to koszt od 16 do 25 USD (w zależności od standardu), dwudniowa wycieczka (1 noc) to standardowo ok 36-45 USD. Cena rośnie w zależności od standardu łodzi, na której się śpi oraz rodzaju posiłków, jak i samego programu wycieczki.
Prawdopodobnie weźmiemy jeden ze standardowych wycieczek.
Szwędając się po ulicach zauważamy różne foremki na ciasta i muffiny – chyba się pokusimy o zakup:) oraz zobaczyliśmy stół herbaciany tzw. cajove morze, które zakupiliśmy w Chinach, więc czas na pozostałe brakujące części zestawu herbacianego. Zobaczymy czy uda nam się zdobyć.
Ogólnie miasto jakieś hałaśliwe, a w punktach z jedzeniem Pani mówi za pierożki 4000 VND, a za sekundę podaje 7000 VND – obłęd. Kiedy chcieliśmy szaszłyki to nagle możemy 10 szt. lub więcej, a jedna szt. to koszt 6000 VND. Teraz poczuliśmy się jak potraktowani według zasady: “biały=bankomat”.
Dzień kończymy pysznymi mięsnymi pierożkami macanymi w dobrym sosie oraz zupą z kilkoma rodzajami mięsa po za starym miastem. Dokarmiamy tez wychudzonego kota, który przypałętał się do naszego stolika. Oczywiście po kryjomu:)
Jutro w planach wycieczka do “ceramicznej” wioski Bat Trang. Dojazd autobusem miejskim numer 47.
Aktualizacja 2012.04.21, czyli lepimy rzeczy z gliny i zwiedzamy nocny targ w Hanoi
Kolejny dzień i kolejny budzik. Tym razem przegrał z nami – był trzy razy przestawiany na późniejszą godzinę. Po średnim śniadaniu w hotelu ruszamy na dworzec Long Bien. Nasz cel to “ceramiczna” wioska, czyli Bat Trang. Dzisiejszego ranka Hanoi powitało nas… stosunkowym chłodem oraz “brakiem” duszności powietrza. Miła odmiana.
Po drodze przechodząc znaną nam już ulicą “metalowców/klamkowców/blacharzy” znajdujemy ładne uchwyty do szaf, które zagoszczą w naszym domu. Bardzo ważna rzecz – nasza szafa w końcu będzie miała klamki:)
Bez problemu znajdujemy stanowisko 3.2 z którego odjeżdża autobus miejski numer 47 do Bat Trang. Przy okazji sprawdzamy z którego stanowiska odjeżdża autobus 17 na lotnisko (stanowisko 3.1).
Wkrótce podjeżdża nasz autobus. Podróż z Long Bien do Bat Trang trwa około 30 minut, kurs w jedną stronę kosztuje raptem 3000 VND za osobę.
Dużym plusem tego autobusu jest to, iż staje jakieś 10 metrów od targu z ceramiką. Lepszej trasy chyba nie można sobie wyobrazić.
Sam obszar gdzie zgromadzili się sprzedawcy ceramiki plac o wymiarach ok 100 na 50 metrów. Znajdziemy na nim bodajże ponad 100 stanowisk z “różnymi różnościami” z ceramiki i nie tylko.
Pierwsze “obejście” robimy, aby rozeznać się w tym co można tutaj znaleźć oraz aby sprawdzić ceny. A znaleźć można tutaj wszystko: od kilkucentymetrowych ceramicznych figurek, obrazów porcelanowych, poprzez miliony talerzyków i miseczek, sztućców, zestawów do herbaty, aż do prawie 1,5 metrowych wielkich wazonów. Można dostać oczopląsu.
Oczywiście coś kupujemy z tych pięknych rzeczy:)
Wydawało nam się, że to już koniec przygody – a jednak nie :)
Podczas konsumowania zupy w barze, tuż obok zauważyliśmy ciekawy “sklep”. Można w nim samemu ulepić coś z gliny, następnie wypalić (ok 15-20-25 minut czekania) a następnie pomalować w wybrane przez siebie kolory i wzory.
Postanawiamy spróbować.
Po krótkim instruktarz od obsługi przystępujemy do działania. Prosta czynność jak kręcenie kołek (ręką) i kształtowania gliny w rzeczywistości nie są takie proste (jeśli chcemy ulepić jakiś fajny i konkretny kształt).
Po pewnym czasie jednak człowiek łapie zasady i udaje nam się ulepić talerzyk oraz miseczkę.
Po wypaleniu malujemy je farbkami, kładziemy na to lakier w celu zabezpieczenia farby i oto mamy własne, jedyne, niepowtarzalne, unikalne i wspaniałe: talerzyk i miseczkę :) Obserwując z jaka wprawą prowadzący tę pracownię mężczyzna formuje miski, dzbanki, wazony – dech zapiera. Polecamy!
Super zabawa i pamiątka. Przy okazji staliśmy się obiektem do fotografowania:)
W międzyczasie wypijamy sok z trzciny cukrowej – ma on mocno inny smak niż np. w Da Nangu. Pakujemy się do autobusu i wracamy do Hanoi.
W drodze do hotelu kupujemy torbę, którą użyjemy jako bagaż rejestrowany w drodze powrotnej. W dodatku to nie taka zwykła torba – to takie “składane” coś, co często można spotkać u obsługi na targowisku – co ala “torba ruskich”. Najważniejsze to jednak to, że torba się wyróżnia – jest czerwona z obrazkami z motywem Hello Kitty :D Takiej torby na pewno nie pomylimy na lotnisku :D
Oprócz tego nabywamy malutką torbę z krówką – w Wietnamie jest mało rzeczy z motywami krowy. Po drodze Stefcia zapatrzyła się w bardzo ładny materiał na sukienkę.
Wieczór spędzamy siedząc w kawiarni wypisując kartki i podziwiając oświetlone jezioro.
Na koniec dnia postanawiamy zajrzeć na Nocny Targ na ulicy Dong Huan. Targ odbywa się tylko w piątki, soboty i niedziele, a “startuje” on koło 19.00.
W dniu targu ulica jest zamykana dla ruchu motocykli i samochodów – zamiast niego na ulicy pojawia się pełno “bud”, straganów i innych stoisk. Znaleźć można tutaj wiele rzeczy. Zapatrzyliśmy się w kilka ciuchów, kupujemy “trzymaczki” do wina i kilka innych fajnych rzeczy.
Przez te całe zakupy zrobiło się trochę późno – czas spać, bo jutro prawdopodobnie (jeśli pogoda pozwoli) wycieczka motorkiem do Perfumowanej Pagody.
Aktualizacja 2012.04.22 – dzień luzaka – jedwabna wioska i zakupy
Dzisiaj mieliśmy dzień luzaka. Jedyne punkty programu to wycieczka autobusem nr 1 do Jedwabnej Wioski (Silk Village) jakieś 8 km od centrum Hanoi. Różnorodność tkanin, wzorów i ubrań robi wrażenie. Niestety wiele sklepów i pracowni było zamkniętych i nie mieliśmy przyjemności zobaczyć jak tka się tkaninę na krosnach. Szkoda:( Ceny jedwabiu wahają się w zależności od tego czy tkanina jedwabna jest jednolita czy żakardowa oraz w zależności od grubości. Ceny mieszczą się w zakresie 80-150 VND.
W trakcie powrotu wstąpiliśmy do jednego z marketów po zakupy do Polski – sosy, mnóstwo herbaty, kawę, makaron i inne składniki potrzebne w kuchni wietnamskiej. Aaa plecaki daje się do przechowalni, a torebki pakują w worek i zaklejają – zabezpieczenie przed kradzieżą:)
Odwiedziliśmy również księgarnię, gdzie szukaliśmy książek robótkowych oraz czegoś o Wietnamie. Widać było zdziwienie ludzi, gdy widzieli nas szukających, a później oglądających książki na drabinie (nie ma to jak sięgać na samą górę) :) W tematyce księgarni przeważały poradniki, komiksy (widzieliśmy kilka małych bibliotek komiksowych) oraz wszystko do angielskiego.
Po raz kolejny zaobserwowaliśmy nietypowe dla europejczyka zachowanie. Wsiada starsza Pani z Panem. Pan siada, Pani rozgląda się i wpycha się na krzesło gdzie siedzi babcia z bagażem. Oczywiście wkoło siedzi mnóstwo mężczyzn w różnym wieku, ale ich nie prosi się o ustąpienie, ani się nie wpycha.To chyba typowe zachowanie Azjatów – pierwsze miejsce ma zawsze mężczyzna.
Ciekawie jest jechać autobusem i obserwować jakby z góry. Widzieliśmy m.in. tańczące smoki z okazji otwarcia sklepu, kilka przyjęć ślubnych. Proste, codzienne życie, a jednak nie takie proste.
Jadąc można zobaczyć wiele rzeczy na które by się nie zwróciło uwagi, bo najczęściej idziemy z głową pochyloną w dół:(
Reszta dnia upłynęła nam na szwędaniu po okolicy i obserwując wszystko dookoła. Wypatrywaliśmy małych budynków, bram, świątyń, które są skryte pomiędzy nowymi budynkami i sklepami, straganami. Piękna architektura, zdobienia są przytłoczone tym co nowe. A mają takie piękne smoki!
Przy okazji zmieniliśmy plany – olewamy Ha Long i jutro z rana jedziemy do Ninh Binh. Stamtąd wycieczka rowerami do Tam Coc i przejażdżka łódką wśród jaskiń i ryżu oraz wycieczka busowa do przepięknej katedry w Phat Diem.
Być można zaliczymy nocleg w Ninh Binh (albo późno wrócimy do Hanoi), wiec jutro na 99% nie będzie relacji :)
ale te wasze relacje z wietnamu sucharowe są. Właśnie wróciłem z wietnamu i aż żal ściska za przełyk jak się czyta te wasze przedszkolne rozprawki. Zamiast dzielić się wartościowymi informacjami z pobytu publikujecie zdjęcia maskotki, jedzonego jedzenia albo jakiś ogólny bezsens. Wasze informacje o cenach posiłków, relacja z ubierania się i mycia zębów czy wsiadania do samolotu i spania są tak wszystkim niezbędne do wiadomości jak to czy mój synek zrobił dziś ładną kupkę. Jednym słowem – mocna żenada i postuluję o zaprzestanie dalszych relacji i uciszenie się dla dobra społeczeństwa. Takie suchary zapodajecie, że jak sami piszecie, jak do Hanoi dolecieliście to wilgotność powietrza spadła lol:)
a jak się zwie ten lepszy hotel, można wiedzieć? :)
Do~sucharek:
Byles w tym Wietnamie i nic nie napisales, wiec daj sobie siana i zachowaj swoje komentarze dla siebie. Z reszta z Twoich zarzutow wynika, ze przeczytales niejedna czesc relacji, wiec chyba jestes masochista. Nie podoba sie- nie czytaj, proste!
Do~sucharek:
A mnie się ta relacja podoba, bo jest prawdziwa :)) Chętnie czytam każdą część relacji z Wietnamu. Z przyjemnością przeczytałam również relację Chin. Ciekawa jestem jaką sam napiszesz relację? Chętnie przeczytam i porównam z tą relacją
Do Posikacz:
A to jak ja nic nie napisałem z wycieczki, to już nie mogę krytykować kogoś kto pisze na sposób gówniany? Wielkie brawa posikaczu, inteligencja godna naszych blogowiczów. Krytyka krytyki najniższych lotów, rozumiem, że idąc tropem twojego rozumowania komentatorzy sportowi mają prawo się odzywać dopiero jak zajmą się sportem, a krytycy filmowi mogą się wypowiadać dopiero jak zostaną reżyserami? Żena. Przeczytałem kilka części relacji bo byłem ciekaw o czym nasi blogowicze piszą z tego względu, że w tych samych miejscach byłem i pomimo niskiej wartości oferowanego tekstu sprawdzałem różnice doświadczeń, na zasadzie porównań, w żadnym miejscu nie pisałem, że ból sprawia mi czytanie relacji, z początku nawet wywoływał uśmiech politowania, więc po raz kolejny pudło posikaczu. Po ostatnie, aby z łatwością obalić słuszność każdej twojej pretensji, zdanie “nie podoba sie – nie czytaj, proste” jest niziną nizin w twoim wydaniu. Zbyt proste jest to twoje proste. Mam rozumieć, że jak polityk wypowiada się publicznie, a ja nie zgadzam się z jego poglądami, to powinienem po prostu zalać uszy woskiem? Po pierwsze posikaczu, web 2.0 daje mi szanse wypowiedzi, a wolność pisania bzdur dla upośledzonych ludzi na forum publicznym jest tak samo uprawniona jak słowa krytyki, więc nie możesz odmówić mi prawa ani czytania ani pisania. Po kolejne i już ostatnie posikaczu, to zauważ, że krytykując moją wypowiedź postawiłeś się w dokładnie tej samej pozycji, z której ja wychodzę, postanowiłeś udzielić się na forum, aby reprezentować jakieś stanowisko, bronić jakiejś racji i wyrazić swój (jakkolwiek głupi i płytki by był) pogląd. Twój policzek, który starasz się mi wymierzyć, trafia cię posikaczu prosto w twarz. No i cóż powinienem ci na koniec rzec? Nie podoba ci się moja krytyka – nie czytaj, proste! papa sucharku!
Sucharek, jedź do Wietnamu i tam pozostań
do sucharek:
może i opis nie jest “pierwszej klasy” ale jest autentyczny, a Ty swoją krytyczną postawą podkreślasz tylko swoją negatywnę stronę “polskości”, czyli sklonność do zrzędzenia i narzekania. Podróze powinny nas lączyć! A nie dzielić. Polacy slyną z obrzucania się obelgami na czatach i forach. Ponoć fora podróżnicze byly pod tym względem najbezpieczniejsze i najbardziej przyjazne. jak widze i tu wtargnęla cholerna “polskość a la PIS” Smutne.
A wracając do relacji.
Vietnam Airlines wspominam bardzo pozytywnie, mimo że na trasach krajowych taniej wychodzi najczęściej Jetstar. Ale obsluga w vietnam airlines jest o niebo lepsza niz w Jetstar. Mi na trasie Hanoi do Saigon dawali prócz wody też muffinki i ciastka, ale troche dluższa trasa. Szkoda ze ich trasa Praga-Ho chi minh City jest tak droga :(((
@sucharek – a ty urwales sie z radia maryja ? bo twoj belkot jest na takim samym poziomie jak tych mocherowych beretow. Czy ktos kaze ci czytac ? Mi sie podoba, tobie nie – masz takie prawo, ale nie masz prawa obrazac wszystkich i wszystko, co niekomopnuje sie z twoja ideologia i wizja swiata. Swoim tekstem dajesz dowod, ze jestes intelektualnie na rowni z mocherami. Daj sobie chlopie siana.
Ja jak i moi przedmowcy cenie sobie bardzo autentycznosc tych opowiesci i za nie brawa !
Ceny wyjazdów do Ha Long to są średnie z dobrych biur podróży?
Lonely planet pisze, że przy cenie $35 należy spodziewać się szczurów na pokładzie – a z tych polecanych przez nich to ceny wahaja się w okolicach $100 za jedną noc.
@sucharek: N/C – nie chcesz – nie czytaj, tylko nie obrażaj innych
@karrr: nie wiem, obeszliśmy okoliczne 10 biur w centrum i takie były ceny. I dam znać czy będą szczury :D
mleko, czy jest możliwość, że kupicie ze Stefcią suszone przyprawy na ichnim targu- do mięsa, ryb- w ilości np 10 dag , chyba to zbytnio nie obciąży bagażu ;) , i przyślecie po powrocie zwykłym listem( koszty oczywiście na konto)
Na Ha Long wybralem sie przed 2 tygodniami. Za 3 dniowa wycieczke zaplacilem 70 dolarow. W cenie jest wyzywienie, nocleg na lodzi i jeden nocleg w hotelu na wyspie Cat Ba. Generalnie takie sa ceny. Standard naszej lodzi byl bardzo skromny. Na glownym decku nie bylo gdzie siedziec, bo na jakies 18 osob przypadalo jedynie 5 krzesel. Na szczescie wyzywienie bylo bardzo w porzadku. Z rozmow z innymi ludzmi mozna sie dowiedziec, ze za nizsza cene, mozna i poplynac lodka, ale z jedzeniem to jest marnie. jeden omlet na 10 osob to, przyznacie, jest lekka przesada, zwazywszy na to, ze znajdujesz sie na lodzi, nie mozna wybrac sie do innej restauracji, a ceny na samej lodce sa powalajace. Jak widac, oszczednosci polegaja glownie na rodzaju wyzywienia. Jesli nie chcecie specjalnie ryzykowac, to polecam zabranie jakiegos awaryjnego prowiantu, bo nigdy nic nie wiadomo. Generalnie na polnocy jest tak, ze to co widzicie na zdjeciach z folderu reklamowego nalezy podzielic przynajmniej przez 2. Widoki natomiast sa powalajace.
Byłem w listopadzie na halong ,wycieczka 3 dniowa, hotel na wyspie 4*pełny koszt 160 $,tylko miłe wspomnienia.Pozdrawiam
@Karr nie wierz w to co pisze LP, oni maja dosc sporo bledow ;), a w Azji szczury sa wszedzie i nikt tym sie nei przejmuje, tym bardziej na statkach ;). Mnie HaLong nie zachwycilo, natomiast kolacja jak i warunki na lodzi byly oki.
Hehe widzę, że Hanoi to w ogóle nie poznaliście :-)
Sorki pomylilem sie piszac to u gory – LP pisalo o 2 dniach za 80-90 dolarow.
@macdik @at_ease
Czy taka cena, ktora tutaj mozna znalezc:
http://darianculbert.com/poseidon-sail-cruise-halong-bay/
Tzn dwa dni na takiej lodzi za $90 to jest dobra cena, czy lepiej szukac na miejscu?
@karr no calkiem niezle wyglada w srodku, ale jak pisza powyzej podziel to przez 2. W sumie moj program wygladal tak: najpier odebrali mnie z hostelu, potem jazda busem przez Hanoi i zbieranie po drodze. Wyjazd i zaliczenie gdzies w srodku trasy sklepu dla turystow w ramach przerwy. Transfer na lajbe, cos dali do jedzenia chyba obiad. Wyplyniecie i rejs przez zatoke az do jaskin. Tam godzinka deptanie i przeplyniecie do wypozyczalni kajakow a tma tez chyba z godzinke mozliwosc wioslowania po zatoce. Zaokretowanie, kolacja i doplyniecie do miejsca nocowania. Tam byla mozliwosc plywania.
Na drugi dzien snaidanie i powrot do portu. Aha za napoje trzeba dodatkowo placic. Pierwszy dzien bylo slonecznie i bez chmurek, noc i drugi dzien lalo.
Dzieki, poszukam jeszcze na necie albo czy korzystac z polecanych biur podrozy.
@ ArEk: nie wiem co masz do moherowych beretów, że w ocenie komentarza sucharka ich przywołujesz, to nie było dobre porównanie. Może popierasz szubrawców od gasipsa? Ale to już zahacza o politykę więc kończę ten wywód. Co do relacji mleka… nie jest najgorsza, w końcu robi to na bieżąco, na miejscu. Myślę, że foty mogły by byc nieco lepiej dobierane i dopracowane. Nie ma co robic wielu fotek w sumie niewiele się różniących. Mleko, wrzucaj zdjęcia ulic, ludzi, środków transportu i infrastruktury.
musze troche przyznac racje Sucharkowi… daru do pisania to ty nie masz:)
cóż..prawdą jest ..że może i ta relacja jest prawdziwa…
ale jesli piszecie wszystko co zobaczyliscie to .,,,współczuje ze nie widzicie tego prawdziwego wietnamu
a najwazniejsze stały się w Waszej relacji przyziemne pierdoły.
niestety także zdjęcia kiepściutkie.
no trudno…
p.s. ja byłam tam kilka razy…i mam wrazenie ze widzielismy całkiem inne wietnamy.
Sucharek dobrze pisze, gówniane informacje co jedliście, o której wstaliście… No ale widać taki poziom tego bloga jest…
Ludzie – to jest wlasnie relacja z wyjazdu – tak mnie i innych interesuje co jedli i jak i gdzie sie dostali, jesli szukacie czegos innego to sami napiszcie, jesli chcecie pisac co Wam sie nie podoba to jak juz to konstruktywnie – jaki jest sens z obrazania kogos, kto zdecydowal sie podzielic z innymi swoimi wrazeniami?
@Paskin – poziom czytajacych blogi mozna poznac przez komentarze przez nich pisane.
@karrr – zgadzam się. Krytyka jest dobra o ile jest konstruktywna i coś wnosi. Nie wystarczy powiedzieć “to mi się nie podoba”, napiszcie też co poprawić, zmienić aby było lepiej. Smutne jest to, że wiele osób krytykuje, a sami nie zrobili nic – nie zamieścili żadnych wartościowych rad, spostrzeżeń, zdjęć ani opisów (albo się po prostu tym nie pochwalili). Ja podziwiam fakt, że autora stać na to, aby będąc na wakacjach na bieżąco zamieszczać relację z podróży. Niestety wiele osób tego nie docenia i próbuje stłamsić inicjatywę swoimi przytykami. Fakt – styl pisania relacji może nie należy, delikatnie mówiąc, do wyszukanych, ale jest prawdziwy, nieprzemyślany i według mnie zawiera wiele przeżyć i tym jest wartościowy. Przez myśl mi nie przeszło, żeby komuś wyrzucać styl w jaki pisze swoją relację albo że wstawia “nienajlepsze” zdjęcia – może wróci do Polski to na spokojnie to zredaguje. To takie polskie, że się potrafi tylko krytykować…
@sucharek – nie napiszę, nic więcej, żebyś nie musiał się pocić nad kolejnym przeintelektualizowanym tekstem:)
@karr – na pewno to, co przedtawiaja zdjecia trzeba podzielic przez dwa. Nie nalezy liczyc na to, ze bedziesz plynela taka lodka. Plywalismy na Ha Long przez 2/3 dni i nie udalo nam sie zauwazyc tradycyjnej dzonki z postawionymi zaglami. Oczywiscie chcialoby sie wyruszyc na taka romantyczna podroz, ale nic z tego. Po noclegu spedzonym na wyspie do Ha Long wracalismy na innej lodzi, za pobyt na ktorej turysci zaplacili na pewno wiecej, bo i jakosc podrozy byla znacznie lepsza. Super wygodne lezaki, ladne, tzn. nowe wnetrza i tak dalej. Licz sie z tym, ze kazde ekstra kosztuje.
Dodam jeszcze, ze wczoraj w ramach zabijania czasu, udalem sie do Ninh Binh, czyli Ha Long na ladzie. Wrazenia sa niesamowite, moze nawet lepsze niz w nad sama zatoka. Plynie sie trzyosobowa lodka napedzana recznie/noznie poprzez ryzowe pola, z ktorych wyrastaja pokryte zielenia wznesienia. ODLOTOWO! Tych, ktorzy maja troche czasu w zapasie, zachecam do wyjechania tam dzien wczesniej, spedzenia nocy na miejscu i udanie sie na rzeke z samego rana. Okolo godz. 11 przyjezdzaja wszyscy turysci i robi sie mega ciasno. Na pewno warto!
kilka wolnych dni od bulszitu i co się tu narobiło. Do mleko – ale ja chcę czytać i czytam, więc twój odzew mija mnie szerokim łukiem. Chcę też komentować i walczyć z mielizną internetowych blogów i niesamowicie niskim poziomem wywodu i materiałów wizualnych, więc piszę. Egalitaryzm w sieci, równość jednych nie może być kosztem drugich, to co ty masz prawo, mam prawo i ja. No posikaczu, ty mi zawsze kupę roboty dostarczysz.. Dostajesz trójkę z minusem za słuszne rozumowanie, że aby uniknąć głupoty, którą skomentuje, w twoim przypadku jedynym wyjściem jest nie odzywać się. Ale twój błąd polega na tym, że się jednak odezwałeś. Więc po kolei: powtarzam po raz kolejny, nie trzeba być kucharzem, żeby móc stwierdzić, że potrawa mi nie smakuje. To są różne dziedziny, nie mieszajmy dwóch systemów walutowych, nie bądźmy peweksami. Ja jestem nastawiony na komentowanie i to że nie prowadzę sam bloga nie zakazuje mi krytyki. Ta kategoria ‘prawdziwości’ czy ‘autentyczności’, którą tu wiele bezrozumnych osób łącznie z tobą posikaczu przywołuje nie wiele znaczy, może ktoś by to wytłumaczył? Mój synek jak zrobi kupkę to to też jest takie prawdziwe, takie życiowe i autentyczne. Proszę was, bez rzucania jakimiś nic nie znaczącymi hasłami. Te zdjęcia jedzenia i wsiadania do samolotu są takie prawdziwe! Te opisy walki z porannym wstawaniem są takie autentyczne:) Moja krytyka jest bardzo konstruktywna, gdyż wskazuje na miejsca, które są suche, bardzo mierne i wymagałyby poprawy. No oczywiście jeśli się jest posikaczem to nic z tego nie dotrze, gdyż nawet gdy piszę bardzo prostym, potocznym językiem, dla posikacza jest to przeintelektualizowane i nic nie może zrozumieć. Na to już rady nie mam, jakieś kursy może szybkiego czytania, żeby nadrobić, a może unikanie czytania, żeby nie spotkać się z frustracją. Nie przyczepiam się do stylu bloga, ale też zawartości, zdjęć i ogólnie całości. Nawet jakby walka z budzikiem była w piękny poetycki sposób przedstawiona, nie uznałbym, że po przeczytaniu tego bloga moje życie jest bogatsze o nową wiedzę. No i na koniec to odwoływanie się do ‘polskości’, że polak to krytykuje, że to takie polskie krytykować. Po pierwsze, jeśli posikaczu nauczysz się paru słów po angielsku pokaże ci, że to wcale nie jest takie polskie krytykować, no a poza tym sama kategoria krytyki nie jest czymś negatywnym, ale pozytywnym. Po drugie, jakiś kompleks polskości musi tobie doskwierać, a nie mi, co w bardzo dobrze widać właśnie w tym, że moje komentarze obciążasz etykietką ‘polskie’ z jednoznacznym, negatywnym nacechowaniem. To ciebie boli bycie Polakiem, ja nie uważam się obciążony jakimikolwiek złymi cechami narodowymi, gdyż mój umysł nie jest taki ciasny żeby się zafiksować na takim myśleniu. No cóż, a może polska negatywna cecha to wasza ciasnota umysłowa, uznawanie mojej krytyki za przeintelektualizowaną, gdyż nie potraficie jej zrozumieć, wasze uwielbienie głupiego bloga, który uznajecie za autentyczny (nie wiedzieć czemu) no i sam ten blog, który napisałby mój 4-letni synek w niemniej autentyczny sposób? Zalecam refleksję, ewentualnie nie odpisywanie, aby się nie pogrążać. Czał czał!
do sucharek:
Rozumiem, że Twoja krytyka dotyczy tego, że w tej relacji nie ma wartościowych informacji. Nigdzie jednak w swoich wypowiedziach nie określiłeś co miałoby oznaczać wartościowe informacje z pobytu. Skoro sam byłeś w Wietnamie, to się z nami podziel swoimi przeżyciami, praktycznymi uwagami czy innymi wartościowymi informacjami z pobytu. Czekam z wielką niecierpliwością na Twoją relację z podróży.
do sucharek:
Nie kumam o co Ci chodzi – relacja jest taka jest i taka będzie. Nigdy wszystkim się nie dogodzi.
Podaj konkretne argumenty albo przykłady, bo na razie to tylko wyzywasz i obrażasz innych :)
do sucharek:
Człowieku, nie wiem po jakiego diabla tutaj zagldasz i czytasz relacje ktora ci nie odpowiada. Akurat relacji i artykulow z Lonely planet i innych wydawnictw nt. miejsc w ktorych przebywa Mleko jest mnostwo i jesli Tobie styl nie odpowiada poczytaj sobie inne zrodla. Wiele osob pewnie jak i ja, poszukuje tutaj wielu przyziemnych rzeczy z ktorymi moze sie spotkac, na ktore warto zwrocic uwage, ktorym warto zapobiec, szuka tez prawdy i skali cen. Palnujac podroz w te same rejony, wiele zdarzen opisanych na tym blogu poddam rozwadze i byc moze inaczej kapke niz zakladalem, bedzie wygladal moj plan podrozy i o to chodzi !
Strona i sam blog dotyczy podrozy i jest kierowany dla osob ktore planuja podroze i znakomicie sie w tej roli sprawdza dostarczajac istotnej wiedzy, a jak ktos szuka wrazen zza szklanego monitora to pomylil chyba miejsca. Niech sobie doscovery wlaczy i w ten sposob realizuje swoje potrzeby.
Nalezy tez wziac pod uwage, ze Oni sa w podrozy, chwala im za to ze znajduja chwilke by pisac tego bloga i wrzucic pare fotek. Ktos to w takim stanie rzeczy wypowiada sie i zada innej jakosci jest … nie wiem co napisac by nie obrazic ale wyobrazni nie ma zbyt wiele.
Sucharek, ale ty jestes sfrustrowany. Zona ci nie daje ze tak sie przejales?
@wro71:
Pomysl chwile co mam do moherowych beretów i jaki to ma zwiazek z sucharem :) Slowo kluczowe TOLERANCJA !!! Suchar jak i te buraki wychodzi z zalozenia, ze on jest pempkiem madrosci i w imie tego wolno mu powiedzec kazdemu: to jest gowno, do dupy i nieprawda, nie baczac przy okazji czy komus przykrosci nie sprawi. Jest typowym prostakiem, ktory nie potrafi wyrazic swoich potrzeb, nie widzi niczego poza swoim czubkiem nosa i z latwoscia potrafi bezkonstruktywnie krytykowac, co jest cecha charakterystyczna kazdego prostaka.
Po co się denerwujecie??? Szkoda nerwów !!! Mam lepszy pomysł: )) Skoro sucharek uważa, że ta relacja jest beznadziejna, to niech sam napisze swoją relację z Wietnamu, (bo był) a my sami ocenimy która z nich jest lepsza:))
do mleko:
jakie hotele polecasz w Wietnamie?? Gdzie warto się zatrzymać i ile kosztuje noc? Pozdrowienia dla podróżników :)
do SrArEk:
ho ho, fju fju, chyba będę musiał tu na dwa etaty siedzieć, żeby się uporać z tym wszystkim co tu piszesz. Wcześniej cię zignorowałem, bo to co pisałeś o radiu maryja i moherowych beretach to jakiś niezrozumiały dla mnie bełkot, uznałem, że jesteś na zaawansowanym poziomie debilizmu, że już raczej ratunku dla ciebie nie ma. Ale reaktywowałeś swój szczek, więc ci odpisuje. Słowo kluczowe: BRAK INTELIGENCJI. Nie rozumiesz podstawowych pojęć jak autentyczność czy tolerancja. To drugie nie oznacza tolerowania wszystkiego, są granice. Czy nazwałbyś tolerancją tolerowanie sytuacji, gdy ktoś ci wsadza patyk w oko? Musisz cofnąć się do momentu gdy zaczynałeś uczyć się mówienia, otworzyć słownik i poznać definicje paru słów, no bo żeby z kimś dyskutować, obydwie strony muszą umieć posługiwać się językiem. Przyrównywanie mnie do radia maryja to jakiś nieznany mi poziom abstrakcji, nie wiem jak na to wpadłeś i co to ma oznaczać, ale to nie ma żadnego sensu. Miło mi że poświęcasz swój drogi czas i robisz mi psychoanalizę, pisząc jaki jestem, jakie są symptomy mojego zachowania itd., no ale cóż, gówno wiesz. Podobnie jakiś komentarz typu, żona ci nie daje? Rewelacja panowie. Może w ramach odstresowania poruchacie się jeden drugiego. Kolejna definicja prostaka..??? Oto twoja definicja Prostak “nie potrafi wyrazic swoich potrzeb, nie widzi niczego poza swoim czubkiem nosa i z latwoscia potrafi bezkonstruktywnie krytykowac, co jest cecha charakterystyczna kazdego prostaka”. Haha, nic z tego mi się nie zgadza, a może zdefiniujemy prostaka jako chama i buca, który w sposób niewyszukany obraża inną osobę używając takich słów jak gówno i dupa i szczeka głośno, pomimo że nie ma nic do powiedzenia? O, a wtedy taki opis do ciebie by pasował miły SrArKu!
No, toście sobie pogadali, nie ma co :/
Mleko, usuń tę pyskówkę, pliz.
Proszę trzymać się tematu, nie wyzywać się, nie obrażać się – bo posypią się bany.
Dziękuję.
Drogie mlimli, serdecznie proszę o usunięcie wszystkich opublikowanych przeze mnie postów, gdyż od dziś będę poetą do szuflady. Kreślę się z estymą.
do sucharek, przy okazji do ArEk:
Wiesz co?, mnie kiedyś ArEk kazał napić się Domestosu, bo raczyłam zadać pytanie, czy Mleko z ekipą się szczepili przed wyjazdem ( swoją drogą do dzisiaj nie uzyskałam odpowiedzi ), pytanie drogi ArEk jak pytanie – z mojego punktu widzenia jest to istotne, zapytać mogę – sam wyżej piszesz “Strona i sam blog dotyczy podrozy i jest kierowany dla osob ktore planuja podroze” – kwestia szczepień należy wg mnie do planowania podróży – i znów cytat z ArEk – “…baczac przy okazji czy komus przykrosci nie sprawi. Jest typowym prostakiem… “(o sucharku) – a czy propozycja napicia się Domestosu, bo ktoś zadał takie czy inne pytanie, nie jest przypadkiem odpowiedzią typowego prostaka? Więc Panie ArEk mądrzysz się i radzisz, a sam nie świecisz przykładem! serdecznie pozdrawiam wszystkich :)
Jak czytam takich sucharków, czy innych dekli to jestem za eutanazją.
Mleko pisze jak pisze, jeśli Cię to ciekawi to wracasz, jeśli nie – to czytasz co innego, proste.
Sam wybieram się do Wietnamu za tydzień i czytam z zaciekawieniem tego bloga. To jest “Mleczny Wietnam” i niech taki zostanie.
PS. Mleko napisz jak oszukują Wietnamce i na co trzeba uważać :)
sucharek……….
Dziewczyna dupy ci nie dała ?
Albo prawiczkiem jesteś ?
Problem z emocjami ?
O gramatyce nie mówiąc.
Kto dał tobie taki pseudonim ,, sucharek ” ? buhahahah
oooo losie!
moze i ja wrzuce swoje obserwacje i UWAGA! to bedzie ciekawe..;) bez przeczytania na razie slowa z relacji Mleka. Zaintrygowala mnie ilosc komentarzy:) do artykulu powroce sobie na spokojnie jutro.
Bez tego wystarczy mi stwierdzic, ze jakkolwiek sucharek ma prawo do krytyki i do tego ze mu sie cos nie podoba forma w jakiej to robi jest po prostu malo kulturalna. Mozna wyrazic pewne rzeczy po prostu majac na wzgledzie innego czlowieka i w taki sposob dobierajac slowa zeby nie powodowac u niego jakiejs przykrosci, nie obrazac go jednoczesnie stawiajac sie w pozycji “patrzcie ja jestem madry a wy wszyscy glupi”. Nawet jesli sucharku czujesz sie zwyciezca w dialogu z innymi, na pewno w pewien sposob jestes inteligentny, to emocjonalna strone inteligencji dobrze byloby rozwinac. I to w swoim wlasnym interesie tez. Fora podroznicze powinny zawiazywac nic sympatii miedzy piszacymi (nawet przy krytyce) a tutaj niestety skoczylibyscie sobie do gardel. Ci co dali sie wciagnac w “klotnie” komentarzami typu “zona Ci nie daje” tez sie nie popisali, atak i kontratak, obydwa szczerze mowiac nie zmierzaja do niczego dobrego. Dlatego pozwolilem sobie napisac jako “rozjemca”;) Zastanowcie sie koledzy/kolezanki z forum po co Wam to wszystko, co Wam dalo i czy po tych komentarzach macie w sobie pozytywne emocje… przeciez one powinny nam podroznikom towarzyszyc jak najczesciej…
Wszyscy musicie bardzo się nudzić, a taka ładna niedziela była ;)
Ta relacja z Wietnamu , bardzo przypomina mi mój pierwszy film z wakacji .
Nagrywałem wtedy nieistotne detale , dziecinnie zauroczony egzotyką podróży zagranicznej.
Dlatego opinie o tej relacji są podzielone, po prostu czytają ją ludzie na różnych poziomach zaawansowania.
Gimnazjalista kolonijny będzie na pewno zachwycony opisami telewizora w pokoju ,czy zdjęciem z samolotu , ale Kapuścińskiego tym nie zachwycisz…
zostawcie sucharka, niech rozmawia sam ze sobą, albo podstawcie mu jakiś automat odpowiadający, umieśćcie ich w osobnym wątku i niech ten watek sobie rośnie gdzieś z boku. Wszyscy będą zadowoleni – Sucharek będzie mógł do woli komentować na dowolnie wybranym przez siebie poziomie, a my będziemy mieć spokój od sucharka
Warek, rozumiem, że teraz, ty swoją relacją zachwyciłbyś Kapuścińskiego? Wrzuć link, chętnie poczytam :)
Ciekawa dyskusja rozgorzała pod kolejną częścią relacji. Nie lubię bezproduktywnej i bezcelowej krytyki (dla samej krytyki), choć sam również chętnie poprosiłbym autora o “dwa łyki pawulonu” dla rozluźnienia języka. Tym bardziej, że jako zakochany w Wietnamie, czytam relację bardzo uważnie.
A żeby moje 3 grosze krytyki nie były aż tak puste, wszystkich zaciekawionych tym skrawkiem Azji, zapraszam w wolnej chwili na dwie czytanki mojego skromnego autorstwa, popełnione już lata temu…
O Sajgonie: http://burgmania.net/index.php?go=saigon
O szlaku Ho Chi Minha: http://burgmania.net/index.php?go=saigon2
Miłego pobytu :-)
@bartosinski “Przez chwilę wyobraziłem sobie, jak wyglądałaby mina gościa stojącego obok mnie w korku w jednym z Polskich miast … Nie. W zasadzie to wolę sobie wyobrażać Sajgon…” Ja tez, bo tam ludzie sa pogodni i radosni i stojac w korku za nic poczestuja cie usmiechem zupelnie bezinteresownie zamiast srodkowym palcem jak to bywa w naszym kraju :-) Dlatego nie wywyzszaj swojej czytanki, ktora nie jest ani lepsza ani gorsza. Ludzie sie roznia, nie ma takich samych, jak postawisz 5 osob i pokazesz im piekny widok, to prawdopodobnie kazdy z nich zaciekawi sie innym elemetem tego widoku. Jedego zainteresuje kamien przy drodze, innego krzyz, a jeszcze inengo okno przez ktore na niego spoglada. Czy to cos zlego ? Czy ten ktory dostrzegl kamien i nim bedzie chcial sie podzielic w swoich opowiesciach jest w czyms gorszy od tego ktory dostrzegl rame czy krzyz ?
Co do wycieczki na Ha Long ja rezerwowałem przez neta bo miałem sztywne ramy czasowe, 2 dniowy rejs (1 nocleg) porzadną łąjbą **** z dobrym jedzeniem kosztował 90 usd za osobę. Nie wiem czy to dużo ale polecam thesinh tourist (mają stronę w necie). Wiem że można taniej ale nie bardzo chciałem jeść sucharów i zabierać prowiantu no i kabiny na statku naprawdę były lux. Z żona jechałem jakby mi szczura zobaczyła to zrzędziłaby potem cała drogę-wiec nie chciałem oszczędzać-ale powiem szczerze wart swojej ceny był rejs-super jedzenie-mili ludzie, czysto schludnie, eleganckie kabiny z widokiem i drinkami. A i ceny w barze były akceptowalne (piwo po 1 USD). A co do poziomu dyskusji-każdy pisze tak jak uważa-nie wszytskim musi się podobać. Liczy sie też wymiana doswiadczeń i jeżeli komuś nie odpowiada nie musi czytać-to nie jest poemat Słowackiego. Każdy ma swoje doswiadczenia, które nie muszą pokrywać sie z autora odczuciami. Przyko czytać sfrustrowanych życiem.
Olaliśmy Ha Long i pojechaliśmy do Ninh Binh, a stamtad do Tam Coc na łódki (coś ala Halong na na rzece) oraz do Phat Diem obejrzeć tą murowano-drewianią katedre.
ale o tym w relacji za jakis czas :P
Nie żałujesz Mleko ja co prawda nie byłem w Tam Coc bo zabrakło mi czasu ale ha long bardzo chciałem zobaczyć i sie nie zawiodłem tylko pogoda mi spłatała figla bo było zimno i nie za bardzo na kąpiel ale widoki niesamowite. Biorąc pod uwagę że Lot już do hanoi nie lata wydaje mi się ze dobrze zrobiłem bo cos czuje nieprędko tam powrócę.